Anna Wąsik

Jak pandemia zmienia psychoterapię.

Mając 20 lat praktyki psychoterapeutycznej, całościowy kurs psychoterapii i mnogość pomniejszych szkoleń w tym obszarze, pozostając stale w superwizji, byłam przekonana, że wiem, jak to się robi. Jak uprawiać psychoterapię. Czułam się dość pewnie z wiedzą, doświadczeniem, narzędziami, technikami i głębokim przekonaniem, co działa. Ostatnie dwa miesiące wstrząsnęły moim psychoterapeutycznym umysłem. Po doświadczeniu dezorganizacji, wątpliwości, poczucia, że „nic nie wiem”, stopniowo zaczęło pojawiać się poczucie spokoju, kompetencji i otwartość na nowe. Doświadczenie różnych dylematów, wymusiło poszukiwanie odpowiedzi na nie.

 

Co się zmieniło?

Psychoterapia online pozostanie z nami na dłużej, a może i na zawsze. Nie tylko, jako awaryjny sposób na kontynuowanie przerwanych w sposób nienaturalny procesów, ale jako dopuszczalna praktyka, równorzędna do terapii bezpośredniej. Przekonało mnie do tego osobiste doświadczenie oraz opinie pacjentów. Zdarza się tak, że w psychoterapii zdalnej możliwa jest intymność, o którą trudno w kontakcie osobistym. Przypomina mi to stare „kozetkowe” czasy, kiedy pacjent nie miał kontaktu wzrokowego z psychoterapeutą, co pozwalało mu wejść w głębszy kontakt z samym sobą. Zdarza się, że pacjent prosi mnie o sesję bez włączonej kamery.  Zdarza się, że słyszę „dawno to chciałem powiedzieć, ale w gabinecie było trudno”. Doświadczenie głębszej, bardzo poruszającej pracy terapeutycznej jest obecnie częstym moim doświadczeniem. I dotyczy zarówno osób dorosłych, jak i młodzieży. Taki kontakt jest możliwy oczywiście tylko w silnym sojuszu terapeutycznym i zaufaniu. I dotyczy raczej pacjentów, którzy już wcześniej korzystali z kontaktu osobistego.

Czy możliwe jest nawiązanie silnej, terapeutycznej relacji wyłącznie w kontakcie online? Tego jeszcze nie wiem.

Dzięki terapii online, pacjent i terapeuta doświadczają siebie w nowej rzeczywistości. Są pacjenci, którzy bardzo chronią swój domowy świat i prowadzą sesję na tle pustej ściany, a w pomieszczeniu nic się nie dzieje. Wielu jednak pacjentów chętnie dzieli się swoją rzeczywistością – pokazuje mi swój świat, ważne miejsca, przedmioty. „Nareszcie mogę pani pokazać, jak wygląda mój pokój”. Nieodłącznym elementem „krajobrazu” terapeutycznego stają się zwierzęta, które w nosie mają autorytet psychoterapeuty i tajemnicę psychoterapii. Także ze strony terapeuty wydarzają się czasem niespodziewane sytuacje, które urealniają jego osobę. To wprowadza zdrowy dystans do procesu terapeutycznego i samego siebie.

Psychoterapia korzysta też na możliwościach technicznych platform komunikacyjnych. Dzieją się rzeczy, które niemożliwe są w gabinecie. Pacjent w czasie rzeczywistym może udostępnić mi swój rysunek, zdjęcie, coś, co go porusza. Razem możemy się temu przyglądnąć. Wspólnie możemy wyszukać jakąś informację, która na ten moment wydaje się ważna. Możemy nawet zagrać w grę. Młodzi ludzie chętnie pokazują mi swój wirtualny świat, rzeczy, które tworzą na komputerze. To wspólne dzielenie uwagi jest niezwykle intymne i ważne.

I jeszcze coś, z czym na początku było mi bardzo trudno, a teraz przyjmuję to ze spokojem, a nawet ulgą. Nie wszystko zależy ode mnie. Czasem jest słaby Internet – i to nie koniecznie po mojej stronie. Czasem zawodzi sprzęt. Dużą część odpowiedzialności za jakość kontaktu przejmuje pacjent – sam musi zadbać o intymne, odosobnione miejsce, o swoje potrzeby, wygodę. Musi pomyśleć o sobie. Jest to bardzo terapeutyczne doświadczenie – zadbać samemu o siebie, choćby w tak małym wycinku, jak miejsce i czas na psychoterapię. Mogę to oddać w ręce pacjenta, a on może  to wziąć.

Kiedy to się skończy?

Zmiana ma to do siebie, że nic już potem nie jest jak dawniej. Może być lepiej.

Posted by Anna Wąsik in terapia online, 0 comments

Dylematy psychoterapeuty online.

To już 1,5 miesiąca od kiedy wirus panoszy się w naszym życiu. Zmienia codzienność, weekendy i dni świąteczne w pogardzie mając zwyczaje, rytuały i to, co się należy. Wtargnął do naszych domów, miejsc pracy, sklepów, parków, szkół i przedszkoli, miejsc kultu. W lesie tylko podobno go nie ma, ale tam za to hula susza. Wirus zawładnął też psychoterapią i sukcesywnie, podstępnie ją zmienia.

Kiedy to wszystko dla mnie się zaczęło, a lekki smrodek wirusa wyczułam już na początku marca, zmiany nie mieściły mi się w głowie. To, co było trudne na początku, to brak podania ręki, brak bliskiego kontaktu z dziećmi w zabawie, koncentracja na dystansie, odkażanie klamek, poręczy. Ostrożność, podejrzliwość i dystans wkradły się do gabinetu. A jak wiadomo, nie jest to coś, co psychoterapii służy.

Potem konieczność zawieszenia sesji w gabinecie. W założeniu na tydzień, potem na dwa tygodnie, kolejne dwa, po Świętach, teraz do końca kwietnia. Z dużym zaznaczeniem na „czasowe”. Z jasnym przekonaniem wpajanym od lat i wypracowanym od lat, że psychoterapia online nie może się udać i jest rozwiązaniem tylko w wyjątkowych sytuacjach. Uznałam „wyjątkowość” tej sytuacji. Na szczęście wsparły mnie w tym różne szkoły psychoterapeutyczne, które stopniowo ogłaszały rekomendacje do psychoterapii online. Dostałam potwierdzenie, że można i trzeba prowadzić psychoterapię przez Internet w tym dziwnym czasie.

Potem dylemat – jak przekonać pacjentów do terapii online, kiedy ja nie mam do niej przekonania?

„Spróbujmy. Dla mnie to też jest nowe. Zróbmy spotkanie próbne – w każdym momencie możemy je zakończyć i powiedzieć sobie – „to się nie uda”, „to nie dla mnie”.

Wszyscy, którzy zdecydowali się na kontakt psychoterapeutyczny online – pozostali.

I kolejne ważne dylematy –

Jak zabezpieczyć intymność spotkania? Jak dbać o potrzeby pacjenta za ekranem? W gabinecie ja dbam o atmosferę miejsca, jego wygodę, intymność, bezpieczeństwo. Decyduję kiedy i kto narusza naszą przestrzeń. Zabezpieczam chusteczki. Zasłaniam żaluzje zewnętrzne, zamykam drzwi, wygłuszam pomieszczenie muzyką. Proponuję czas i przestrzeń do samoregulacji po spotkaniu, tak, żeby do świata wyjść ze spokojnym ciałem i twarzą. W terapii online pacjent sam musi o siebie zadbać. Terapeuta może podpowiedzieć, jak to zrobić, ale musi zaufać i oddać troskę o siebie pacjentowi. Jest to szczególnie ważne w przypadku dzieci i młodych ludzi, o których potrzeby muszą zadbać rodzice. W moim odczuciu, jest to największy problem w psychoterapii online – bliskość świata terapii i świata domu. Trudność zarówno dla pacjenta, jak i terapeuty. Terapeuta w toku szkoleń i doświadczenia własnego uczy się przenosić z jednego świata do drugiego, szczelnie zamykając drzwi. Przenosi się ze świata terapii, do własnej realności, ale także ze świata jednej sesji terapeutycznej w kolejną. Dla mnie to już 20 lat praktykowania. Dla moich pacjentów to dopiero początek. Większość młodych ludzi, którzy nie zdecydowali się na kontynuowanie psychoterapii w formie online, podało właśnie ten powód. „Nie mogę w domu zabezpieczyć sobie intymnego miejsca”, „Ciągle na kogoś wchodzę”, „Ciągle ktoś wchodzi mi do pokoju”, „Będą mnie podsłuchiwać”.

Dylematów ciąg dalszy –

Jaką platformę do kontaktów wybrać? Jak zabezpieczać sesje online? Dbać o dane wrażliwe, realizować politykę RODO?

To, na szczęście mój dylemat. Jak dotąd, nikt z pacjentów nie miał do tego zastrzeżeń i wątpliwości. Informuję o różnych możliwościach kontaktu – od rozmowy telefonicznej (jako ostateczność), poprzez ogólnie dostępne media, do kontaktu na specjalistycznych platformach.  To kolejne miejsce na decyzję pacjenta. Wydaje mi się ważniejsze od zasad, żeby pacjent czuł się swobodnie, bezpiecznie i pozostawał w znanym technologicznie środowisku. Obserwuję, że wśród licznych niepożądanych towarzyszy, koronawirus przywlókł ze sobą „stres technologiczny” – nauczycielom, rodzicom, lekarzom, uczniom. Nie ma potrzeby nadmiernie obciążać nim dodatkowo psychoterapii. W tym aspekcie ciągle się doskonalimy, uczymy, sprawdzamy. Wierzę, że wypracujemy dobre rozwiązania.

I najważniejszy dylemat –

Kiedy to się skończy?

Posted by Anna Wąsik in terapia online, 0 comments

Oddechem w wirusa!

Ten tekst jest aktualny na każdy czas. Świadome i dobre oddychanie zawsze pomaga i zawsze służy naszemu dobrostanowi. W czasie epidemii ma jednak szczególny wymiar. Gdy niewiele możemy zrobić i niewiele od nas zależy, jedno co z pewnością jest możliwe i w obszarze naszych kompetencji, to dbanie o siebie.

Każde ludzki życie zaczyna się od oddechu. Jakość pierwszego oddechu i okoliczności jego zaczerpnięcia, kształtują jakość naszego życia w pierwszych latach. Każde doświadczenie przetwarzane jest przez nas za pomocą oddechu, budując wzorce oddechowe specyficzne dla jednostki i dla jego przeżyć. Ciało zapamiętuje te wzorce dopasowując fizjologię – wydzielanie hormonów, ciśnienie krwi, trawienie, itp. do potrzeb. Spłycamy i spowolniamy oddech w zagrożeniu, aż do całkowitego jego zatrzymania – pozwala nam to zorientować się w sytuacji i przygotować na obronę. Przyspieszamy oddech w wysiłku fizycznym i emocjonalnym, żeby dotlenić nasze komórki i zmobilizować siły. Pogłębiamy i spowalniamy oddech, gdy jesteśmy spokojni i bezpieczni.

Z czasem nasze doświadczenia kształtują oddech, a oddech z kolei kształtuje naszą fizjologię. Wpływa na tak ważne funkcje, jak ciśnienie krwi, wydzielanie hormonów, trawienie i przyswajanie, budowanie odporności organizmu, funkcjonowanie poznawcze (pamięć, koncentracja) i wiele, wiele innych. Poprzez stymulację nerwu błędnego, kształtuje ton głosu i napięcie mięśni twarzy. Wypływ oddechu na fizjologię może być korzystny i odżywczy, może też dosłownie rujnować nasz organizm.

Oddychanie jest jedną z tych funkcji organizmu, która jest częściowo zautomatyzowana, podobnie, jak mruganie, czy połykanie. Możemy wstrzymać oddech, wydłużyć go, skrócić albo przyspieszyć, czy też spowolnić. W przypadku długotrwałego wstrzymania oddechu, nasz układ nerwowy każe go nam zaczerpnąć, już bez naszej decyzji. Eksperymentowanie z oddechem jest zatem bezpieczne, a przede wszystkim jest możliwe.

Żeby poprawić funkcjonowanie naszego organizmu w różnych aspektach, wystarczy świadomie oddychać. Świadomie oznacza przede wszystkim zauważenie swojego oddechu – że w ogóle jest, jaki jest, jakie odczucia w moi ciele powoduje, gdzie czuję swój oddech? Jak oddycham, gdy jestem spokojny? Jak oddycham, gdy czuję niepokój? Co się dzieje z moim oddechem kiedy się denerwuję? A co, kiedy wykonuję wysiłek fizyczny?

 

Co możemy obserwować?

  • Przede wszystkim to, czym oddycham – nosem, ustami, czy zmiennie. Z pewnością zmienia się to w zależności od stanu, w jakim się znajdujemy. Bardzo często wysiłek fizyczny powoduje przejście na oddychanie ustami.
  • Tor oddechowy – piersiowy lub przeponowy. Jeśli oddychasz piersiami – twoja klatka piersiowa intensywnie pracuje podnosząc się i opadając. Ruszają się także ramiona. Jeśli używasz toru przeponowego, porusza się twój brzuch – przy wdechu powiększa się, przy wydechu maleje. Rozszerzają się także twoje żebra. Mężczyźni mają większą fizjologiczną łatwość używania przepony. Istotne wydają się tu także względy społeczne – kobietom nie wypada wydymać brzucha. Wraz z uspołecznieniem, czyli około 5 roku życia, tor oddechowy zaczyna się zmieniać z przeponowego na piersiowy. Małe dzieci w sposób naturalny używają swojej przepony.
  • Tempo oddechu – szybkie lub wolne.
  • Głębokość oddechu. Oddech może być głęboki lub płytki. Oddech płytki będzie się wiązać z szybkim tempem. Oddech głęboki będzie mocniej uruchamiał klatkę piersiową i przeponę.
  • Rytmiczność oddechu – czyli, jaka jest relacja wdechu do wydechu. Czy trwają tyle samo? Czy następują po sobie?

Jakie są korzyści ze świadomego oddychania?

  • Już samo skupienie na oddechu i jego obserwacja działa odprężająco i relaksacyjnie. Pozwala uwolnić myśli od niepokoju, zagrożenia, zmartwień i niezałatwionych spraw. Uwolnienie myśli i skierowanie ich na coś bardzo neutralnego, jak oddech, wycisza emocje. Skupienie na oddechu zmienia go, automatycznie pogłębiając i spowalniając. Kiedy jesteśmy zanurzeni w swoim oddechu, uaktywniają się głęboko zapisane wspomnienia z naszego życia płodowego, powodując poczucie bezpieczeństwa i ochrony. Wokół naszej psychiki zaczyna się budować jakby niewidzialna błona, która chroni nas przed nadmierną stymulacją i szkodliwym wpływem tego, co wokół. Już samo to może być zbawienne w tym tak trudnym dla nas czasie, gdy otaczają nas złe informacje i trudno jest znaleźć przestrzeń tylko dla siebie.
  • Poprzez stymulację nerwu błędnego, oddech wygładza naszą twarz i łagodzi ton głosu. Nie tylko wyglądamy i brzmimy przyjemniej i młodziej, ale też milej się z nami przebywa. Dzięki neuronom lustrzanym, stan ten udziela się też innym. W warunkach domowej izolacji wskazane jest, żeby nie działać sobie na nerwy.
  • Świadome oddychanie pomaga radzić sobie ze stresem wyciszając reakcję alarmową w organizmie. Spowoduje to obniżenie ciśnienia, uregulowanie trawienia i snu oraz spadek wydzielanie hormonów stresu, które na dłuższą metę są neurotoksyczne – zjadają nasze komórki nerwowe.
  • Oddychanie wzmacnia reakcje odpornościowe i system immunologiczny organizmu. Badania wyraźnie pokazują, że trening oddechowy zwiększa obecność limfocytów T i komórek NK (natural killers) we krwi, które są odpowiedzialne za naszą odporność i walkę z wirusami. Nie chcesz zachorować – oddychaj! Chcesz szybko wyzdrowieć – oddychaj!
  • Świadomy oddech pobudza produkcję endorfin, a poczucie szczęścia jest nam teraz bardzo potrzebne.

Jak oddychać?

Są różne techniki i szkoły oddechowe. Większość jednak wskazuje na kojący i leczący wpływ takich aspektów, jak:

  • Oddychanie przez nos – zarówno na wdechu, jak i wydechu.
  • Przeponą – wydymanie brzucha na wdechu i opuszczanie go na wydechu, z rozszerzaniem żeber i kontrolą ramion
  • Oddychanie głębokie i wolne, rytmiczne – możesz liczyć do czterech na wdechu i do sześciu na wydechu
  • Codzienna i regularna praktyka (oddechu nigdy za dużo, ale 15 minut codziennie wystarczy, żeby poczuć efekty)

Oddychaj spokojnie i głęboko!

Posted by Anna Wąsik in praca z ciałem, psychohigiena, trening oddechowy, zdrowie psychiczne, 0 comments

Zachowajmy zdrowie psychiczne na lepsze czasy.

Pandemia to zupełnie nowe doświadczenie dla wszystkich nas. Dla dzieci, ludzi młodych, tych w średnim wieku i dla osób starszych. Nikt z nas tego jeszcze nie doświadczył. Chociaż puste półki w sklepach, zamknięte granice i wyludnione ulice zdają się przypominać inne, trudne czasy – zwłaszcza osobom starszym. Te skojarzenia, jak muzyka grozy w głowie, mogą potęgować poczucie zagrożenia i lęku. Trudno radzić sobie z czymś, co jest nieznane i o 360 stopni zmienia nasze codzienne życie. Tracimy wtedy poczucie kontroli, sprawczości, nie możemy przewidywać, planować, projektować siebie w przyszłość. Epidemia choroby budzi lęk o własne bezpieczeństwo i zdrowie. Prawdopodobnie przyjdzie nam się z tym mierzyć jeszcze przez jakiś czas. Każdy człowiek ewolucyjnie ma wbudowane automatyczne systemy radzenia sobie z sytuacją graniczną, z poważnym zagrożeniem. Systemy te są sterowane przez bardziej prymitywne, starsze onto- i filogenetycznie obszary mózgu. Dla ułatwienia, możemy wyobrazić sobie nasz centralny układ nerwowy, czyli mózg jako dom z dwoma piętrami. Na piętrze znajdują się takie funkcje, jak logiczne myślenia, wyciąganie wniosków, planowanie, odraczanie gratyfikacji, czekanie na swoją kolej. Piętro mózgu jest specyficzne dla rodzaju ludzkiego i jest dobrze ukształtowane u osób dorosłych. Dzieci i młodzież mogą mieć trudność z dojrzałym funkcjonowaniem tego obszaru. Parter mózgu to czynności odruchowe, podstawowe funkcje życiowe, automatyczne reakcje związane z ucieczką lub walką. Na schodach pomiędzy piętrami znajduje się strażnik – ciało migdałowate, które czasowo może zamknąć dostęp do piętra. Dzieje się tak wtedy, gdy rozpoznane zostanie poważne zagrożenie. Nie ma wtedy czasu, żeby myśleć, analizować, wstrzymywać się cierpliwie z reakcją. Trzeba działać, uciekać albo walczyć, żeby przetrwać. W takiej sytuacji mobilizowane są wszystkie zasoby organizmu, żeby sobie poradzić. Zmienia się fizjologia – serce, płuca, organy dokrewne przygotowują się do wysiłku, ograniczone zostaje trawienie, przemiana materii, potrzeba snu, żeby nie zabierać niepotrzebnie energii. Jest to reakcja bardzo potrzebna, która niejednokrotnie zapewniła rodzajowi ludzkiemu przeżycie. Ten stan pobudzenia, odczytywany przez nas jako stres, nie może jednak trwać zbyt długo, ponieważ wymaga dużego zużycia energii i na dłuższą metę staje się niszczący – dla serca, płuc, przemiany materii, mózgu… Hormony stresu w dłuższej perspektywie niszczą mózg. Mogą powodować trudności z koncentracją, pamięcią, drażliwość i wahania nastroju. Przedłużająca się reakcja na stres przestaje być przystosowawcza a staje się zabójcza. Na szczęście nie jesteśmy skazani na własną fizjologię. Mamy możliwości i zasoby, żeby mądrze nią sterować, przynajmniej w pewnym zakresie. Co zatem można robić, żeby radzić sobie ze stresem związanym w tą dziwną, niecodzienną sytuacją pandemii?

Po pierwsze dbajmy o nasze podstawowe, bytowe potrzeby. Dobrze się odżywiajmy, śpijmy odpowiednio długo, zadbajmy o ruch – najlepiej na świeżym powietrzu, jeśli jest to możliwe. W sytuacji, gdy czegoś nam potrzeba: produktów spożywczych, leków, środków czystości, a sami z różnych powodów nie możemy ich sobie zapewnić, nie bójmy się prosić o pomoc. Sąsiadów, znajomych, straż miejską, harcerzy, strażaków. Jest mnóstwo osób, służb, które zgłaszają swoją gotowość do wsparcia i sami potrzebują być użyteczni. Zabezpieczenie podstawowych potrzeb organizmu i zapewnienie mu fizycznego bezpieczeństwa i dobrostanu jest podstawą radzenia sobie ze stresem.

Dbajmy o kontakt z innymi ludźmi. Człowiek to istota społeczna. Rozkwita i rozwija się w relacjach, a więdnie i marnieje, gdy ich nie ma. Dzwońmy do siebie, machajmy sobie przez balkon, pozdrawiajmy się z daleka na ulicy (nawet nieznajomych), piszmy maile, smsy, prowadźmy videokonwersacje.

Utrzymajmy rutynę dnia, na tyle, na ile jest to możliwe. Stwórzmy nowe nawyki. Myjmy rano zęby, gólmy się, malujmy, róbmy loki, ładnie się ubierajmy. Chodzenie cały dzień w pidżamie i bamboszach nie mobilizuje, osłabia. Planujmy codzienne czynności. Sprzątanie, gotowanie, czytanie książki, rozmowa telefoniczna – zwykłe codzienne czynności mogą nabrać nowego znaczenia i sensu. Nie trzeba robić rzeczy wielkich.

Nadajmy sens tym dziwnym dniom. Zróbmy coś, na co z reguły nie ma czasu. Stawiajmy sobie wyzwania. Porządek w zakamarkach szafy, gra na instrumencie, obsługa programu komputerowego, przypomnijmy sobie szydełkowanie, zacznijmy naukę języka obcego.

Ograniczmy oglądanie wiadomości do sesji porannej i wieczornej. Chrońmy się przed toksycznym działaniem złych informacji. Szukajmy tych dobrych – będzie ich coraz więcej.

Dbajmy o swoje bezpieczeństwo i higienę, stosujmy się do zaleceń – dobrze jest mieć poczucie wpływu, że coś mogę zrobić, by pozostać bezpiecznym.

Zróbmy coś dla innych – na miarę swoich możliwości. Zakupy, zimowe przetwory, pierogi, czapkę, obraz, wiersz… Im więcej twórczości, tym lepiej. Zmiana perspektywy z egocentrycznej na empatyczną zawsze pomaga poczuć się lepiej.

Oddychajmy. Świadomie, przez nos, dłużej i głębiej. Na początek wystarczy 5 głębokich oddechów 3 razy dziennie – wdech (licz w myślach do czterech), wydech (licz w myślach do czterech), przerwa (licz w myślach do dwóch). Oddech ciągnij do góry aż po kości obojczyka, wydech puść, żeby spadał jak wodospad siłą grawitacji na sam dół. Dbaj o to, żeby nie unosić ramion do góry. Możesz położyć ręce na brzuchu, żeby kontrolować oddech. Świadomy, spokojny oddech wycisza układ nerwowy, odwołuje reakcję alarmową w organizmie i poprawia samopoczucie.

Dbajmy o siebie!

Posted by Anna Wąsik in psychohigiena, zdrowie psychiczne, 0 comments

Motywacja do nauki w domu – rozważania dla rodziców i nauczycieli.

Nowa szkoła – nowe wyzwania. Dla nauczycieli, rodziców i uczniów oczywiście. Jak motywować do samodzielnej nauki w warunkach domowych? Z pewnością jest to szczególnie trudne w tych rodzinach, w których do tej pory dzieci były mało samodzielne. Nie bardzo jest czas i moment na to, żeby dzieci tej samodzielności nauczyć – w takiej sytuacji rodzice będą musieli włączyć się trochę bardziej w realizację nauki zdalnej. Przejście z motywacji zewnętrznej na wewnętrzną zajmuje dużo czasu i może w dzieciach powodować czasową destabilizację, a na to teraz nie możemy sobie pozwolić. Warto jednak drobnymi krokami wspierać samodzielność i wewnętrzną motywację. Obecny stan pewnie jeszcze trochę potrwa, a zmiana motywacji do nauki z zewnętrznej i na wewnętrzną wszystkim służy.

Czym jest motywacja?

Motywacja to energia, która pozwala osiągać cele i realizować potrzeby. Potrzeby natomiast wiążą się z emocjami. Mówienie, że dziecko nie ma motywacji, to założenie, że nie ma potrzeb i nic nie odczuwa – a to przecież nie jest możliwe. Dziecko zawsze ma motywację. Pytanie zatem dotyczy nie tego, czy motywacja jest ale jaki ma kierunek. Czasem człowiek jest zmotywowany do nauki, a czasem do spania. To zależy od tego, jaki system regulacyjny w układzie nerwowym jest aktualnie pobudzany. Nasz układ nerwowy funkcjonuje na trzech poziomach pobudzenia:

  1. Zamrożenia i dysocjacji – ten stan związany jest najczęściej z przeciążeniem układu nerwowego nadmierną stymulacją, stresem lub ogromem zadań. Mózg wyłącza wtedy zbędne funkcje zapewniając organizmowi przetrwanie. Jest to system prymitywny, wczesny rozwojowo, często uaktywniany u niemowląt. U starszych dzieci będzie się przejawiać trudnościami ze skupieniem, sennością, utratą kontaktu. Na tym poziomie motywacja ukierunkowana jest na przetrwanie.
  2. Poziom walki lub ucieczki – stan ten oznacza brak poczucia bezpieczeństwa i reakcję obronną. Na tym poziomie motywacja ukierunkowana jest na zapewnienie sobie poczucia bezpieczeństwa.
  3. System społecznego zaangażowania – związany ze spokojem, opanowaniem, bezpieczeństwem. Umożliwia wykorzystanie wszystkich dostępnych zasobów wewnętrznych i zewnętrznych, samoregulację i współregulację. Jedyny stan układu nerwowego, który umożliwia uczenie i zdobywanie doświadczeń. Motywacja ukierunkowana jest na rozwój i eksplorację.

Kluczowe jest zatem zapewnienie dziecku warunków do uruchomienia systemu społecznego zaangażowania, żeby to, co powszechnie nazywany motywacją do nauki, mogło wystąpić.

Jak wspierać system społecznego zaangażowania, czyli jak ukierunkowywać motywację?

 

 

  • Na samym początku nie zakładaj, że będą z tym jakieś trudności po stronie dziecka. Dla wielu uczniów, dla których sama szkoła i codzienne chodzenie do niej było wyzwaniem, uczenie zdalne będzie łatwiejsze i bardziej skuteczne. Dotyczy to szczególnie dzieci nadwrażliwych, ze skłonnością do rozpraszania, lękowych, z trudnościami w radzeniu sobie ze stresem szkolnym. Uwierz w dobre chęci twojego dziecka, ucznia, w jego naturalną ciekawość świata. Twoje pozytywne nastawienie jako rodzica, czy nauczyciela ma duże znaczenie. Nie zaczynaj od stawiania dzieciom warunków, pokazywania konsekwencji, zasad oceniania. Skoncentruj się bardziej na pozytywnych aspektach: możliwości dostosowania przestrzeni do własnych potrzeb – wyboru miejsca do nauki, wygodnej pozycji, ubrania, odgraniczenia od bodźców zakłócających, możliwości picia w trakcie nauki, żucia gumy, zrobienia sobie przerwy, poruszania się, wyboru kolejności zadań, wykorzystania Internetu, i wszystko inne, co tylko przychodzi ci do głowy. Możesz porozmawiać o tym z dzieckiem, jakie ono samo widzi korzyści z nauki w domu. Jeśli samo je zobaczy, będzie pozytywnie nastawione do nauki, a to połowa sukcesu. Poczuje się też fizycznie bezpieczne.
  • Pamiętaj, że system kar i nagród, w którym mieści się także ocenianie, nie wypływa na zwiększenie motywacji wewnętrznej. Dlatego zamiast oceniać, zauważaj wysiłek, zaangażowanie – dla każdego dziecka będzie to oznaczało coś innego. Ogranicz ilość zadań na ocenę. Dawaj szansę na zdobycie dobrej oceny dzięki zadaniom, w których liczy się wysiłek, zaangażowanie, bardziej niż umiejętności, np. prezentacja, praca plastyczna, itp. System oceniania wiąże się z naturalną obronną odpowiedzią układu nerwowego. Jeśli układ nerwowy reaguje obronnie, oznacza to, że nie czuje się bezpiecznie, jest w stresie i uruchamia reakcję alarmową.
  • W tym trudnym czasie szczególnie dbaj o poczucie bezpieczeństwa i więź z uczniem. Potrzeba bezpieczeństwa jest bazową potrzebą człowieka. Gdy jest zagrożona, nic nie jest możliwe. Pozostaje ona w odwrotnej relacji z potrzebą eksploracji – drugą ważną, ludzką potrzebą. Gdy poczucie bezpieczeństwa jest zaspokojone, możliwa jest eksploracja. Kiedy w zagrożeniu poszukujemy bezpieczeństwa, nie pozostaje energii do uczenia, nabywania nowych umiejętności. Doświadczamy teraz czasu, który poważnie zaburza poczucie bezpieczeństwa w wielu aspektach funkcjonowania. Dzieci są przestraszone, w niepokoju, nieprzewidywalności, bez poczucia kontroli. Szczególne trudności mogą przeżywać uczniowie klas 8 oraz maturzyści – w tym roku szkolnym wyjątkowo niepewni swojej przyszłości. To, na co byli przygotowywani, sposób, w jaki wzięli odpowiedzialność za swój dalszy edukacyjny los, straciło na aktualności. Nie dokładaj im zmartwień, nie motywuj strasząc. Staraj się stworzyć dobrą perspektywę, pokazuj pozytywne strony, mów im, że dadzą radę. Zadbaj o ich bezpieczeństwo emocjonalne.
  • Zamiast ślepo realizować podstawę programową, pobudzaj ciekawość. Dotyczy to szczególnie tych przedmiotów, które nie podlegają egzaminom. Pokazuj dzieciom, że mają wybór, mogą podążyć za tym, co ich ciekawi. Sytuacja wyboru jest niezwykle ważna dla komfortu psychicznego i poczucia bezpieczeństwa. Daj dziecku możliwość wyboru sposobu nauki – zarówno w aspekcie technicznym, jak i czasowym. Określ czas do kiedy ma wykonać polecenie, nie oczekuj natychmiastowej reakcji. Pozwól mu samemu zorganizować sobie naukę.
  • Działaj w obszarze strefy najbliższego rozwoju, czyli w obszarze, który nieznacznie przewyższa aktualne możliwości dziecka. Strefa najbliższego rozwoju wyznaczana jest na dole przez umiejętności, które dziecko już posiada i samodzielnie potrafi wykorzystać, a od góry przez umiejętności, które wymagają niewielkiego wsparcia dorosłych. Żeby określić tę strefę, trzeba dobrze dziecko znać. Dzisiejszy czas będzie sprawdzianem, na ile udało ci się poznać do tej pory swoje dziecko, swojego ucznia.
  • Buduj rusztowania – pytaj o problemy, podsuwaj sposoby ich rozwiązania, podsuwaj pomoce techniczne. Nie przesadzaj jednak z pomysłami, żeby nie przeciążyć układu nerwowego.
  • Zadbaj o społeczne zaangażowanie i więź. Jeśli jesteś nauczycielem, pracuj z wykorzystaniem videokonferencji. Uczeń, który widzi Ciebie i słyszy w czasie rzeczywistym i ma realny kontakt z rówieśnikami, bardziej się zaangażuje. Możesz oddziaływać na niego za pomocą gestów, mimiki, tonu głosu. W tych dziwnych czasach izolacji dzieci bardzo potrzebują realnego kontaktu. Jeśli videonauczanie nie jest możliwe, postaraj się chociaż pozostać z uczniami na czacie, zwróć się do każdego osobiście. Nie poprzestawaj na przesyłaniu wiadomości mailowych – to kiepski sposób na zaangażowanie.
  • Zachęcaj młodych ludzi do angażowania się w proces grupowy. Niech dzielą się swoimi zadaniami, prezentacjami, projektami, pomysłami. Z innymi osobami w klasie, może z młodszymi kolegami ze szkoły. Napisanie klasowego opowiadania o radzeniu sobie z lękiem dla dzieci z młodszych klas może być świetnym ćwiczeniem z języka polskiego, a w dzieciach wzmocni poczucie przydatności i własnej wartości.
  • Zobacz, jak wygląda twoja własna motywacja do rozwoju, w tym szczególnym czasie. Dzieci uczą się przez obserwację i im młodsze, tym bardziej są wrażliwe na różne przejawy motywacji dorosłych. Jeśli tylko zauważą twoją niechęć, brak zaangażowania, motywację zewnętrzną, podążą za twoją energią. Zadbaj, by kierowała młodych ludzi tam, gdzie chcesz, żeby dotarli.

 

W motywowaniu dzieci i wsparciu samego siebie pomocne mogą być książki:

  • Agnieszka Stein „Dziecko z bliska idzie w świat”
  • Steinke – Kalembka „Dodaj mi skrzydeł. Jak rozwijać u dzieci motywację wewnętrzną.”

 

Powodzenia!

Posted by Anna Wąsik in motywacja wewnętrzna, uczenie, Wspieranie rozwoju dziecka, 0 comments

Nastolatek w izolacji

Czas epidemii, ograniczenia możliwości wyjścia z domu i kontaktów z rówieśnikami, to czas poważnych wyzwań dla młodych ludzi. Problemy, z którymi mierzy się na co dzień każdy nastolatek, nie zniknęły, a do „zwykłych”, nastoletnich trudności dołączyły się zupełnie nowe i dotąd nieznane. Czas adolescencji to okres przebudowy układu nerwowego, osobowości i relacji. Młody człowiek nie może znaleźć oparcia w swojej fizjologii, która jest niestabilna i w stałej nierównowadze. Zmienia się ciało w każdym aspekcie jego doświadczania: wielkości, masy, atrybutów męskości i kobiecości, atrakcyjności. Zmienia się sposób myślenia, odczuwania, siła i jakość reakcji na środowisko. Zmiany te dokonują się w sposób skokowy, nieprzewidywalny i nieharmonijny. Pewne obszary dojrzewają, a inne pozostają jeszcze w świecie dziecięcym.

Młody człowiek może mieć trudność z rozumieniem samego siebie, obrazem własnej osoby na poziomie fizycznym i psychicznym. To czas zadawania sobie pytania „Jaki jestem?”, „Jaka jestem?” Ładna, atrakcyjny, mądra, odważny, wartościowa, leniwa, spokojny – to pytania, które kilka razy w ciągu dnia zadają sobie młodzi ludzie. Swoją tożsamość i obraz własnej osoby kształtują i potwierdzają w relacjach z rówieśnikami.

Rozwojowi osobowości towarzyszy wzmożona emocjonalność, szybkie wzbudzenia i niestabilność podstawowego nastroju. Nastolatkowie (chociaż sami temu intensywnie zaprzeczają) bardzo potrzebują w tym okresie wsparcia przytomnych dorosłych: rodziców, nauczycieli, czasem psychoterapeutów.

Jak każde ssaki, także ludzie, w okresie młodości testują swoją siłę, zasoby i ograniczenia. Dzieje się to w relacjach – z rówieśnikami i dorosłymi, ale także poprzez doświadczanie wolności, jej konsekwencji i granic. Dzięki zwiększonej odwadze, zapotrzebowaniu na stymulację, nastolatkowie testują różnego rodzaju granice – swoje własne, granice w relacji oraz te zewnętrzne (prawne i społeczne). Wystawiają się na nowe doświadczenia, przekraczają zakazy, dokonują wyborów, mają potrzebę samostanowienia o sobie i stylu swojego życia. Dzięki tym doświadczeniom zyskują istotną wiedzę o tym na co mnie stać, czy sobie poradzę, czy muszę używać całej swojej siły na co dzień. A ostatecznie znajdują dobre miejsce dla siebie w świecie, w relacjach, w swoim wnętrzu.

Te kluczowe dla rozwoju adolescenta obszary: relacje rówieśnicze, wsparcie przytomnych dorosłych oraz wolność osobista, w okresie epidemii są poważnie zagrożone.

Ograniczenie relacji z rówieśnikami jest oczywistą konsekwencją zamknięcia szkół, zamarcia życia społecznego i izolacji domowej. Nagle okazuje się, że kontakty w rzeczywistości wirtualnej, chociaż możliwe i pewnie w tym czasie wzmożone, nie są wystarczające. Młodzi ludzie, tak, jak wszyscy (poza niemowlętami może), potrzebują widzieć, słyszeć, czuć innych ludzi w podobnym wieku. Neurony lustrzane, empatia i mózgowe WiFi zdecydowanie gorzej funkcjonują w rzeczywistości wirtualnej. Nic dziwnego, że konsekwencją czasu epidemii dla młodych ludzi mogą być zaburzenia nastroju, zachowania, osobowości, obrazu siebie i swojego ciała. Negatywne efekty widoczne mogą być już dzisiaj, ale skutki długofalowe będą z pewnością bardziej odczuwalne.

Poważne zaburzenie codziennego funkcjonowania w rodzinach spowodowane epidemią, ogranicza także możliwość wsparcia ze strony dorosłych. Nauczyciele są nieobecni albo obecni w bardzo ograniczony sposób. Szkoła próbuje odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości w obszarze edukacji. Nikt nie myśli o aspekcie wychowawczym i rozwojowym szkoły. E – szkoła traci swoją wychowawczą funkcję. Rodzice obciążeni problemami finansowymi, organizacyjnymi i lękiem o przyszłość, są kiepsko przytomni. Sami często w chaosie, zaplątani, jak nigdy rozdarci pomiędzy domem a pracą, nie bardzo mają pojemność na wychowanie, wyrozumiałość, cierpliwość i normalizowanie nastolatka. Możliwość korzystania z zewnętrznego wsparcia, w formie psychoterapii – dla wielu młodych ludzi niezwykle ważna, też jest ograniczona. Gabinety są zamknięte, poradnie nie funkcjonują, a terapia online nie jest dostępna dla każdego z powodu braku zaplecza technicznego i zbyt małej intymności w zaludnionych mieszkaniach. Młody człowiek pozostaje właściwie bez wsparcia.

W pełnych domach, czasem z trudnymi warunkami mieszkaniowymi, na małej przestrzeni, tłoczy się cała rodzina. Ciągle na siebie wpadają, naruszając swoje potrzeby i nadwyrężając relacje. Nasilają się konflikty między rodzicami a dziećmi. Młody człowiek powinien przecież rozumieć sytuację, dostosować się, sam zorganizować i zadbać o siebie. Okres adolescencji to trudny czas dla relacji rodzinnych w ogóle. Na co dzień, w normalnych warunkach, obie strony jakoś sobie z tym radzą. Nastolatkowie wychodzą do szkoły, ze znajomymi, czasem sami, zaszywają się w swoich pokojach, korzystają, że nikogo nie ma w domu. Z rodzicami spotykają się na chwilkę – i sami mogą decydować ile ona będzie trwać. Teraz pozbawieni zostali swoich wypracowanych sposobów na samoregulację. Nieaktualny jest także odwieczny sposób na relację, czyli pytanie „Jak tam w szkole?” I pojawia się problem, o czym rozmawiać, jak ze sobą być. Młody człowiek nie może „wypstrykać się” z emocji i napięcia poza domem. Nie chodzi na dodatkowe zajęcia, nie rusza się, nie realizuje swoich pasji.

Są też domy, w których nie dzieje się za dobrze. Domy skonfliktowane, z przemocą i nadużyciami, uzależnieniem…

Jak wspierać nastolatka w ten trudny czas?

  • Na tyle na ile to możliwe w warunkach domowych, wspieraj jego poczucie intymności. Poszukajcie razem rozwiązań, które umożliwią mu bycie samemu, gdy tego będzie potrzebować. Nie złość się, że nosi w domu kaptur od bluzy albo słuchawki na uszach. Nie złość się, gdy udaje, że ciebie nie słyszy. Zauważaj tę potrzebę i mów o tym.
  • Zamknij swoje uszy na niektóre odzywki, odwrażliw się. Nastolatek nie ma innego wyjścia – tylko ty mu pozostajesz do testowania swojej siły i sprawczości. Zauważaj tę potrzebę i mów o tym.
  • Ze stanowczością i spokojem stawiaj granice tam, gdzie jest to potrzebne. Ważne jest jak komunikujemy swoje potrzeby i oczekiwania. Z jednej strony spokojnie i bez ukrytej agresji, która wynika z założenia, że spotkasz się z oporem. Z drugiej strony z siłą i przekonaniem, że skoro to dla ciebie ważne, druga strona to przyjmie. Powtarzaj sobie w myślach „Jestem rodzicem – dużym, silnym i wiem, co robię”.
  • Angażuj w ważne domowe sprawy. Ustalcie zasady funkcjonowania na ten czas z uwzględnieniem potrzeb, oczekiwań i odpowiedzialności wszystkich osób. Mów nastolatkowi do czego go potrzebujesz w tym szczególnym czasie i jak ważna jest jego pomoc.
  • Pozostaw mu obszary, o których może sam decydować, np. w kwestii organizacji nauki, użytkowania swojego pokoju albo przestrzeni, jedzenia, itp. Jeśli tylko nie narusza to funkcjonowania całego domu, pozwól mu na swój styl.
  • Każdego dnia organizujcie czas wspólny na czymś przyjemnym – przynajmniej 30 minut każdego dnia. Wspólne obejrzenie filmu, grę (nawet na komputerze), rozmowę, wspólne przygotowanie posiłku. Czas bez uzgadniania, rozliczania, bez telewizora i komórki.
  • Rozmawiaj o planach, o czasie po epidemii, o wakacjach. Snujcie marzenia. Przypominaj, że ten czas kiedyś się skończy. Pomagaj projektować siebie na dobrą przyszłość – takie nastawienie przeciwdziała nastrojom depresyjnym.
  • Zachęcaj do kontaktów z rówieśnikami online, szczególnie z możliwością zobaczenia się nawzajem. Przyzwalaj na nie. Szczególnie dbaj, by mogły się odbywać w intymności.
  • Jeśli widzisz, że twój nastolatek nie radzi sobie z lękiem, złością, frustracją, izolacją, zaproponuj kontakt ze specjalistą online – zabezpiecz aspekty techniczne i szczególnie zadbaj o poufność tego spotkania.
  • Jeśli młody człowiek przed wybuchem epidemii korzystał już z psychoterapii, zadbaj o to, żeby mógł ją kontynuować.

W tym szczególnym czasie młody człowiek potrzebuje dostępnych i przytomnych dorosłych!

Posted by Anna Wąsik in adolescencja, terapia online, 0 comments

Czy decydować się na terapię online?

Decyzja o skorzystaniu z kontaktu terapeutycznego w formie online może być trudna dla osób, które przyzwyczajone są do osobistego spotkania w gabinecie. Krótka (do 2 tygodni) przerwa w procesie terapeutycznym jest możliwa, pod warunkiem, że zarówno klient, jak i terapeuta są na nią przygotowani i mogą wspólnie zadbać o zamknięcie pewnych tematów przed. Na takie działania nie mieliśmy szans. Nieprzygotowana odpowiednio przerwa w terapii nie jest dobra, bezpieczna i wymaga szczególnego zaopiekowania. W obecnej sytuacji przerwa w kontakcie osobistym nie jest decyzją terapeuty. Zalecenia, które mamy od Ministerstwa Zdrowia, Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, stowarzyszeń psychoterapeutycznych krajowych i europejskich, wyraźnie wskazują na konieczność pracy online. Jako środowisko ze szczególną odpowiedzialnością społeczną, psychologowie, psychoterapeuci czujemy się odpowiedzialni za kształtowanie prozdrowotnych postaw.

 

 

W przestrzeni gabinetu, terapeuta sam zabezpiecza różne potrzeby  klienta – dba o przestrzeń, poufność, bezpieczeństwo emocjonalne rozmowy. W domu trudno jest samemu o to zadbać. Intymny świat terapii, od świata rodzinnego oddzielony jest tylko drzwiami i przejście z jednego do drugiego to tylko chwila. A światy te są czasami bardzo odległe, różne – i potrzeba czasu, żeby bez wysiłku emocjonalnego łagodnie przekroczyć ich próg. W gabinecie możliwe  jest to dzięki drodze, którą trzeba pokonać, żeby wrócić do domu. W terapii online nie jesteśmy w stanie do końca wyjść z naszej realności, zwłaszcza jeśli za drzwiami słychać domowy rozgardiasz.

Kolejnym utrudnieniem w kontakcie online jest „trzecie oko”, które towarzyszy nam podczas spotkania. Okienko z podglądem na własną osobę pozwala nam kontrolować, w jaki sposób widzi nas rozmówca, cały czas jednak kontroluje także to, jak my się prezentujemy. Może to powodować dyskomfort i trudność z wejściem w relację.

Prowadząc wideorozmowę w domu, odsłaniamy także terapeucie kawałek naszego świata. Przez kamerkę widać nasz dom, przedmioty, kolory, które nas otaczają. Możemy nie mieć gotowości na takie odsłonięcie i mieć poczucie naruszenia granic terapii.

Bardzo prozaicznym problemem mogą być też kwestie techniczne – trudność w znalezieniu odpowiedniego komunikatora, mała biegłość w jego obsłudze, problemy z połączeniem.

Wszystkie te trudności mogą być oczywistą przyczyną niechęci do kontaktu online i przerwania terapii. Co zdecydowanie nie jest wskazane.

Jest jednak kilka sposobów, by sobie z nimi poradzić:

  • W kontakcie online, wbrew pozorom masz dużo więcej kontroli niż w gabinecie. Sam możesz zorganizować przestrzeń i czas tak, by były dla ciebie jak najbardziej odpowiednie. Umów się z terapeutą w czasie, gdy w domu masz zapewniony największy spokój i intymność. Być może wtedy, gdy inny domownik może ogarnąć dzieci, tak, żeby nie przeszkadzały, może rano albo wieczorem. Stopniowo wszyscy przyzwyczajamy się do tych szczególnych warunków i z każdym dniem w twoim domu będzie się pojawiać więcej rutyny i przewidywalności. Uprzedź domowników, że będziesz mieć spotkanie i potrzebujesz, żeby ci nie przeszkadzano przez czas 50 minut.
  • Zadbaj o spokojne, wyciszone miejsce do rozmowy. Jeśli obawiasz się, że rozmowę będzie słychać w domu, za drzwiami pokoju, na zewnątrz ustaw radio i włącz muzykę – będzie zagłuszać przebieg terapii. Załóż słuchawki na uszy – będziesz lepiej słyszeć terapeutę po drugiej stronie.
  • Ustaw kamerkę, komputer tak, żeby pokazywał przestrzeń, którą chcesz udostępnić terapeucie. Może to być pusta ściana. Ubierz się, jak na spotkanie w gabinecie (w pidżamie, lub dresie możesz czuć się niekomfortowo). Zadbaj o chusteczki higieniczne i szklankę wody.
  • Przed spotkaniem przetestuj komunikator, przez który będziesz rozmawiać. Porozmawiaj online ze znajomym, albo kimś z rodziny. Oswój się trochę z taką formą kontaktu. Przed spotkaniem możesz wysłać terapeucie zaproszenie przez komunikator, tak, żebyś nie musiał się martwić, czy się odnajdziecie. Wyłącz okienko z podglądem samego siebie – w ten sposób „trzecie oko” nie będzie aktywne.
  • Umów się z terapeutą, że pierwsze spotkanie będzie testowe – jeśli ta forma kontaktu będzie zbyt niekomfortowa, możecie ją zakończyć wcześniej.
  • Zaktualizuj komputer przed sesją, żeby zminimalizować możliwość, że w trakcie spotkania będzie miał taką potrzebę i ograniczy połączenie. Wyłącz inne aplikacje – komunikatory potrzebują dużo miejsca w pamięci operacyjnej. Dobrze jeśli w tym czasie inni domownicy nie obciążają sieci internetowej. Miej w pogotowiu telefon – jeśli połączenie się przerwie, będziesz mógł skontaktować się terapeutą i rozwiązać problem. Ustal, kto będzie kogo wywoływał w takiej sytuacji.
  • Jeśli masz wątpliwości, co do intymności rozmowy po stronie terapeuty – zapytaj go o to, jak zabezpieczył spotkanie. Porozmawiaj z nim o swoich wątpliwościach.
  • Pamiętaj – po drugiej stronie jest ten sam, dobrze ci znany, życzliwy terapeuta, z którym już się spotkałeś w realu.
  • Daj sobie czas – większość osób (z mojego doświadczenia wszystkie), które miały wątpliwości co do kontaktu online i się na niego zdecydowały, są zadowolone i ponawiają kontakt.

Spotkajmy się online!

Posted by Anna Wąsik in terapia online, 0 comments

Od współregulacji do samoregulacji.

Samoregulacja jest umiejętnością bardzo pożądaną we współczesnym świecie. W punktu widzenia sukcesu życiowego, który na początkowym etapie manifestuje się w osiągnięciach szkolnych, jest jednym z jego wskaźników. Osoby, które potrafią zahamować swoje impulsy, odroczyć gratyfikację, wytrwać do końca zadania i szybko wrócić do równowagi po doświadczeniu trudnego zdarzenia, lepiej sobie radzą zarówno w relacjach osobistych, jak i w swojej pracy, mają też większe poczucie osobistego  dobrostanu (well – being). Zdolności samoregulacyjne są także wyznacznikiem gotowości szkolnej. Dziecko z dobrą samoregulacją potrafi utrzymać uwagę na zadaniach szkolnych, ignorować czynniki zakłócające (takie, jak np. hałas), zapamiętać polecenie nauczyciela wystarczająco długo, żeby wykonać zadanie, potrafi się także oprzeć impulsom, jak chociażby odpowiedzenie koledze na zadane szeptem pytanie, czy wyglądnięcie przez okno, za którym słychać dźwięk karetki pogotowia.

Samoregulacja przejawia się w kilku obszarach:

  • na poziomie emocjonalnym pomaga zarządzać sposobami doświadczania i wyrażania emocji;
  • na poziomie zachowania umożliwia kontrolę aktywności fizycznej – pozostania spokojnym, kiedy jest to wymagane i ukierunkowania działania (np. tak, by kopnąć piłkę, a nie kolegę i pobiec do właściwej bramki);
  • na poziomie poznawczym samoregulacja pomaga zachować zasady, utrzymać uwagę podczas czytania opowiadania, czy też nie ulegać wyobrażeniom i skojarzeniom w głowie.

Samoregulacja nie jest umiejętnością, z którą się rodzimy. Nie można też wyćwiczyć jej przed osiągnięciem odpowiedniej dojrzałości fizjologicznej. Jest jedną z tych umiejętności, która wymaga dojrzałości anatomicznej ale nie rozwinie się także w pełni bez aktywnego i życzliwego udziału dorosłych. A trening w tym kierunku rozpoczyna się już bardzo wcześnie.

Niemowlę w relacji z opiekunem nieustannie porusza się pomiędzy intensywnym połączeniem a oddzieleniem. Przejawami połączenia w zdrowej relacji jest utrzymanie kontaktu wzrokowego, reakcja mimiczna, uśmiech, wydawanie dźwięków, które stopniowo przyjmują kształt prymitywnej rozmowy – protokonwersacji. Dziecko poszukuje połączenia z dorosłym, na co on reaguje stałą dyspozycją i wchodzeniem w relację, zgodnie z potrzebami dziecka. Taka intensywna relacja wyczerpuje bardzo jeszcze wrażliwy układ nerwowy niemowlęcia, które w odpowiedzi na przeciążenie reaguje odwróceniem wzroku, głowy, czasem zaśnięciem. Są to pierwsze przejawy samoregulacji. Dziecko po chwili jest w stanie wrócić do kontaktu z opiekunem i wznowić połączenie. Uważny, spokojny i świadomy opiekun będzie za tymi potrzebami podążać reagując empatycznie na „zaczepki” dziecka i pozwalając mu się na chwilkę wycofać, bez poczucia odrzucenia i straty. Wewnętrzny spokój, obecność fizyczna i przytomność emocjonalna wypełniają brak wynikający z rozwojowej niedojrzałości układu nerwowego dziecka.

Bessel van der Kolk, badacz traumy rozwojowej podkreśla, że wczesna funkcja rodzicielska polega przede wszystkim na tym, by pomóc dzieciom radzić sobie z własnym pobudzeniem. Powtarzające się cykle emocjonalnego dyskomfortu, a następnie rozluźnienia wynikającego z ukojenia ze strony opiekuna, są podstawą dla kształtującego się zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Z czasem dziecko uwewnętrznia tę współregulację, tworząc w sobie przekonanie, że po pobudzeniu zawsze następuje ukojenie – to przekonanie tworzy podstawy samoregulacji.

W wieku przedszkolnym, oprócz balansowania pomiędzy połączeniem a rozłączeniem z dzieckiem, dorosły wspiera samoregulację poprzez nieustanne wyjaśnianie powodów, dla których czasem trzeba na coś poczekać. W tym wieku dziecko posiada już lepsze zdolności komunikacyjne, odporniejszy i dojrzalszy układ nerwowy, by poradzić sobie z tym zdaniem. Dorośli wspierają również rozwój samoregulacji poprzez bycie samoświadomym i uważnym na własne reakcje emocjonalne – tak, by wycofać się na chwilę z interakcji z dzieckiem, gdy poziom pobudzenia wymaga wyregulowania. Jest to rodzaj wspólnej gry wymagającej dopasowania się osoby dorosłej do potrzeb dziecka, a także z czasem – dziecka do potrzeb dorosłych.

Potrzeba współregulacji utrzymuje się w ciągu całego naszego życia. W sytuacjach kryzysowych, trudnych, radzenie sobie z emocjami jest oparte na kojącej obecności figur przywiązania:

  • niemowlę jest całkowicie zależne od opiekuna i przeżywa wiele kryzysowych doświadczeń każdego dnia; bez aktywnego i życzliwego udziału osób dorosłych nie poradzi sobie z wyciszeniem oraz zbudowaniem zaufania i poczucia bezpieczeństwa;
  • przedszkolak radzi sobie z emocjami i impulsami zdecydowanie lepiej, w sytuacjach pobudzenia nadal głównym źródłem jego ukojenia będą zewnętrznego ważne osoby ze środowiska zewnętrznego, chociaż zakres tych osób będzie już szerszy (nie tylko rodzice i dziadkowie, ale także przedszkolanki i nauczyciele);
  • nawet adolescenci i osoby dorosłe muszą czasem polegać na figurach przywiązania, szczególnie w okresach silnego stresu.

W szerokim rozumieniu, wzorzec samoregulacji, który tworzy jednostka będzie definiował jej indywidualny styl radzenia sobie w ciągu całego życia. Daniel Siegel uważa, że „Sposób w jaki doświadczamy świata, odnosi się do relacji z innymi. Odnalezienie sensu w życiu jest uzależnione od tego, jak regulujemy swoje emocje.” Współregulacja i samoregulacja w toku dorosłego życia powinny pozostawać w równowadze. Ważne, by umieć korzystać ze wsparcia ważnych osób, wtedy, gdy jest to potrzebne. Ważne jest także, by wykształcić własne sposoby radzenia sobie z pobudzeniem, a przede wszystkim adekwatnie rozpoznać jego poziom. Dorosłe życie to w dużej mierze samodzielne życie – jako osoby dorosłe musimy sobie radzićz egzaminami (np. na prawo jazdy), rozmowami kwalifikacyjnymi, wyzwaniami w pracy, trudnymi decyzjami, w których jesteśmy sami, zdani tylko na siebie. Współregulacja potrzebna będzie, żeby pozytywnie poradzić sobie z konfliktem w relacji – osobistej, zawodowej, z nastoletnim dzieckiem. Nie rozwiąże się sytuacji problemowej wycofując się z kontaktu w celu samoregulacji.

Koncepcja współregulacji i jej wspływu na umiejętności samoregulacyjne jest intuicyjna i oczywista. W praktyce jednak stanowi dla rodziców duże wyzwanie. Następnym razem, gdy twoje dziecko wpadnie w emocjonalny marazm, pomocne mogą być pewne wskazówki:

  • W relacji ze swoim dzieckiem modeluj umiejętności pozytywnej regulacji emocjonalnej. Rozpoznawaj, nazywaj i odpowiadaj na stresory w twoim codziennym życiu w sposób uważny i przytomny. Nie dąż do perfekcji ale do stałego podnoszenia własnych kompetencji w tym zakresie.
  • Pomóż dziecku uczyć się uważności i świadomości tego, co aktualnie wywołuje stres. Często przyczyna jest prosta – zbyt mało snu, niezaopiekowany głód, hałas, nieoczekiwana zmiana, ograniczenie dostępu do urządzeń elektronicznych.
  • Wyposaż dziecko w wiedzę. Pomóż mu zrozumieć emocje poprzez np. rozmowę o fizjologicznych symptomach złości, takich jak spocone ręce, czy łomotanie serca. Umiejętność rozpoznawania sygnałów z ciała to początek samoświadomości w tym zakresie.
  • Ucz dziecko podstaw inteligencji emocjonalnej poprzez poszerzanie słownictwa dotyczącego emocji. Rozpoznanie i nazwanie emocji jest pierwszym krokiem, żeby z nimi współpracować.
  • Wspólnie badajcie sposoby radzenia sobie z emocjami i stresem. Dobry, świadomy oddech może wyciszyć, uspokoić układ nerwowy i obniżyć poziom pobudzenia. Każdy układ zmysłowy i nerwowy jest wyjątkowy, dlatego trzeba będzie poświęcić trochę czasu na próby i błędy, żeby znaleźć dobre rozwiązanie dla układu nerwowego naszego dziecka.
  • Rozważ:

– czy moje dziecko uspakaja się w konkretnym miejscu?

– gdzie moje dziecko ucieka, chowa się, kiedy jest złe albo sfrustrowane?

– czy moje dziecko uspakaja się poprzez kontakt fizyczny, czy go unika w sytuacji pobudzenia?

– czy podczas pobudzenia szuka towarzystwa innych, czy raczej woli być samo?

Każde dziecko może się nauczyć emocjonalnej regulacji, niezależnie od wyzwań jakie stawia mu środowisko wychowawcze i edukacyjne.

„Nie istnieje dziecko, które wsparte zrozumieniem i cierpliwością nie mogłoby wejść na ścieżkę, która prowadzi do bogatego i pełnego znaczenia życia” Stuart Shanker.

Posted by Anna Wąsik in Bez kategorii, 0 comments

Po co są babcia i dziadek?

Istnieje taka koncepcja, że bycie babcią i dziadkiem, to ewolucyjna ekstrawagancja. Kiedyś dawno, dawno temu kobiety umierały wkrótce po spełnieniu swojej macierzyńskiej roli, doprowadzając dzieci do względnej samodzielności, czyli niewiele po 30 roku życia. Dziełem przypadku, jak to zazwyczaj w ewolucji bywa, jedna z kobiet dożyła wieku starszego – tak, że mogła opiekować się dziećmi swojej córki. Natura uznała ten „wypadek” za niezwykle przydatny z punktu widzenia dobrostanu, rozwoju i ciągłości gatunku. Opieka babci nad matką i jej dzieckiem zwiększyła szanse na przeżycie obojga. Wzmocnione geny przekazane zostały dalej, przyczyniając się do przedłużenia życia w aspekcie filo- i ontogenetycznym. W społeczeństwie ludzkim pojawili się ludzie starsi, którzy mogli pełnić rolę opiekunów dla wnuków i wsparcia dla rodziców. Zapłatą za bycie babcią i dziadkiem jest starość.

Korzystając z mądrości ewolucji można wnioskować, że rodziny pozbawione pokolenia dziadków, stają się słabsze. Dzisiaj, kiedy postęp i rozwój społeczeństw są na wysokim poziomie, mniej istotna wydaje się siła fizyczna, a coraz ważniejsza jest odporność psychiczna. Z punktu widzenia rodziny, dziadkowie wydają się być ważnym aspektem sprzyjającym budowaniu odporności psychicznej. W języku angielskim babcia to „wielka matka”, a dziadek to „wielki ojciec”. Jest w tym odwołanie się do archetypu Mędrca i Starej Mądrej Kobiety. Pokolenie rodziców czerpie z mądrości, doświadczenia i intuicji dziadków. Może zabrać od nich spokój, pewność, że wszystko ma sens i swoje dobre miejsce. Nauczyć się cierpliwości i czekania na dobrą zmianę. Docenić kojącą rolę czasu i nabrać dystansu do fizyczności. Spokój ten i pewność są niezwykle ważne, by dobrze wychować swoje dzieci.

Dzieci pozbawione kontaktów z dziadkami pozbawione są jednocześnie jakiejś części dzieciństwa. Dziadkowie i dzieci po prostu siebie nawzajem potrzebują. Jest to specyficzna, jedyna w swoim rodzaju relacja między pokoleniami, przedzielona generacją rodziców, która ubogaca obydwa światy. Dziadkowie nie są tylko do rozpieszczania – dają bezwarunkową akceptację, obecność i obiektywizm, na który nie stać rodziców, są wolni od oczekiwań wobec dzieci. Ubogacają świat dziecka o przeszłość, tradycję, pozwalają zrozumieć ciągłość i cykl życia.

Wnuki są dla swoich dziadków źródłem nadziei i sensu życia, zapewnieniem, że życie idzie do przodu i ma sens.

Dziadkowie dają wnukom korzenie a wnukowie dziadkom skrzydła.

Posted by Anna Wąsik in Bez kategorii, 0 comments

Błogosławieństwo superwizji.

Psychoterapeuta, po ukończeniu całościowego, kilkuletniego szkolenia w obszarze psychoterapii jest zobowiązany do stałego rozwoju i nieustannej nauki. Rozwój ten obejmuje zarówno obszar zawodowy – związany z podnoszeniem kompetencji, nabywaniem nowych umiejętności i uaktualnianiem swojej wiedzy, jak i obszar osobisty. Szczególną formą rozwoju w obu tych aspektach jest regularna superwizja.

I jest ona wielkim błogosławieństwem, zarówno dla samego psychoterapeuty, jak i jego pacjentów.

Często słyszę w gabinecie pytanie „Jak pani sobie radzi z tymi wszystkimi historiami, które pacjenci przynoszą?”, „Gdzie pani mieści ten ogrom problemów i nieszczęścia?” Jest to oczywiście przede wszystkim pytanie pacjenta o to, czy jest dla mnie ważny i wyjątkowy w ogromie tych różnych spraw. Jest to też pytanie o moją siłę i kompetencje. Pytania niezwykle istotne dla każdej, pojedynczej osoby, z którą się spotykam. Gwarancją tego, że pacjent jest dla mnie ważny i wyjątkowy, że będę w stanie zobaczyć go w pełni, z uważnością, siłą i kompetencją, jest właśnie superwizja.

Superwizja odbywa się przynajmniej raz w miesiącu. Może mieć formę indywidualną, polegającą na indywidualnym spotkaniu psychoterapeuty z superwizorem oraz formę grupową, gdzie grupa psychoterapeutów pracuje wspólnie. Superwizor jest z wykształcenia psychoterapeutą z wieloletnim doświadczeniem, który ukończył dodatkowo szkolenie superwizorskie i posiada certyfikat w tym obszarze.

Psychoterapia jest formą leczenia, ma charakter terapeutyczny. Jej zadaniem jest zmiana dotychczasowych wzorców funkcjonowania, które są nieadaptacyjne i nie służą człowiekowi, ograniczając rozwój i powodując cierpienie. W takim rozumieniu są to wzorce patologiczne. Rolą psychoterapeuty jest diagnoza tych wzorców, ich uwidocznienie i wsparcie w kierunku zmiany. Żeby było to możliwe, psychoterapeuta musi zbliżyć się do pacjenta. Podejść na tyle blisko, by doświadczyć jego trudności, cierpienia, patologii. Doświadczenie to musi być realne dla pacjenta – tak, żeby był przekonany, że terapeuta go rozumie, współodczuwa i jest z nim w jego cierpieniu. Z drugiej strony psychoterapeuta musi stać twardo dwiema nogami na ziemi i nie dać się wciągnąć w patologię pacjenta, jak w czarną dziurę. Wymaga to dystansu i przytomności. Superwizja pozwala utrzymać ten dobry, terapeutyczny balans.

 

Zdarza się, że psychoterapeuta izoluje się od pacjenta, nie czuje go, nie do końca rozumie – wtedy trudno jest zbudować sojusz. Bywa też odwrotnie, gdy terapeuta zapada się razem z pacjentem w jego świat i nie potrafi wskazać drogi w kierunku zdrowienia – wtedy zazwyczaj terapia nie idzie do przodu. Przyczyny trudności po stronie psychoterapeuty są różne. Czasami wynika to z małego doświadczenia. Uprawianie psychoterapii jest jak chodzenie po linie – wymaga dobrego balansu i trzeba się go nauczyć. Bardzo często brak dobrego dystansu do pacjenta wynika z człowieczeństwa terapeuty i jego bardzo ludzkich doświadczeń. Psychoterapeuta ma mamę i tatę, jak każdy człowiek. Był kiedyś dzieckiem, uczniem, nastolatkiem. Doświadcza stresów, skrajnych emocji, czasem traum. To, co jest wspólne dla wszystkich psychoterapeutów to fakt, że wszyscy oni są ludźmi i „nic co ludzkie nie jest im obce”. Zdarza się, że historia pacjenta, którą wnosi na terapii, podobna jest do historii psychoterapeuty, coś mu przypomina z jego osobistego doświadczenia. Wtedy w terapeucie odzywają się jego własne skojarzenia, połączenia i może uruchomić się jego własna „muzyka grozy”. Istnieje ryzyko, że terapeuta się zdystansuje i zamrozi, unikając przeżywania własnych trudnych emocji. Może być też tak, że w zaślepieniu będzie realizował własny, a nie pacjenta cel terapeutyczny. Dzięki superwizji możliwy będzie powrót do roli psychoterapeuty, odnalezienie dobrego balansu między dystansem a zbliżeniem i ponowne służenie pacjentowi na drodze do zdrowienia. Doświadczonemu i dobrze wykształconemu psychoterapeucie najczęściej wystarczy takie „naprostowanie”. Staje się wtedy bardziej świadomy i uważny na własne procesy w terapii. Zdarza się jednak i tak, że wskazania posuperwizyjne są początkiem własnej terapii dla psychoterapeuty. To dopiero jest błogosławieństwo – dla psychoterapeuty i dla jego pacjentów!

Posted by Anna Wąsik in Bez kategorii, 0 comments