Zachowajmy zdrowie psychiczne na lepsze czasy.

Pandemia to zupełnie nowe doświadczenie dla wszystkich nas. Dla dzieci, ludzi młodych, tych w średnim wieku i dla osób starszych. Nikt z nas tego jeszcze nie doświadczył. Chociaż puste półki w sklepach, zamknięte granice i wyludnione ulice zdają się przypominać inne, trudne czasy – zwłaszcza osobom starszym. Te skojarzenia, jak muzyka grozy w głowie, mogą potęgować poczucie zagrożenia i lęku. Trudno radzić sobie z czymś, co jest nieznane i o 360 stopni zmienia nasze codzienne życie. Tracimy wtedy poczucie kontroli, sprawczości, nie możemy przewidywać, planować, projektować siebie w przyszłość. Epidemia choroby budzi lęk o własne bezpieczeństwo i zdrowie. Prawdopodobnie przyjdzie nam się z tym mierzyć jeszcze przez jakiś czas. Każdy człowiek ewolucyjnie ma wbudowane automatyczne systemy radzenia sobie z sytuacją graniczną, z poważnym zagrożeniem. Systemy te są sterowane przez bardziej prymitywne, starsze onto- i filogenetycznie obszary mózgu. Dla ułatwienia, możemy wyobrazić sobie nasz centralny układ nerwowy, czyli mózg jako dom z dwoma piętrami. Na piętrze znajdują się takie funkcje, jak logiczne myślenia, wyciąganie wniosków, planowanie, odraczanie gratyfikacji, czekanie na swoją kolej. Piętro mózgu jest specyficzne dla rodzaju ludzkiego i jest dobrze ukształtowane u osób dorosłych. Dzieci i młodzież mogą mieć trudność z dojrzałym funkcjonowaniem tego obszaru. Parter mózgu to czynności odruchowe, podstawowe funkcje życiowe, automatyczne reakcje związane z ucieczką lub walką. Na schodach pomiędzy piętrami znajduje się strażnik – ciało migdałowate, które czasowo może zamknąć dostęp do piętra. Dzieje się tak wtedy, gdy rozpoznane zostanie poważne zagrożenie. Nie ma wtedy czasu, żeby myśleć, analizować, wstrzymywać się cierpliwie z reakcją. Trzeba działać, uciekać albo walczyć, żeby przetrwać. W takiej sytuacji mobilizowane są wszystkie zasoby organizmu, żeby sobie poradzić. Zmienia się fizjologia – serce, płuca, organy dokrewne przygotowują się do wysiłku, ograniczone zostaje trawienie, przemiana materii, potrzeba snu, żeby nie zabierać niepotrzebnie energii. Jest to reakcja bardzo potrzebna, która niejednokrotnie zapewniła rodzajowi ludzkiemu przeżycie. Ten stan pobudzenia, odczytywany przez nas jako stres, nie może jednak trwać zbyt długo, ponieważ wymaga dużego zużycia energii i na dłuższą metę staje się niszczący – dla serca, płuc, przemiany materii, mózgu… Hormony stresu w dłuższej perspektywie niszczą mózg. Mogą powodować trudności z koncentracją, pamięcią, drażliwość i wahania nastroju. Przedłużająca się reakcja na stres przestaje być przystosowawcza a staje się zabójcza. Na szczęście nie jesteśmy skazani na własną fizjologię. Mamy możliwości i zasoby, żeby mądrze nią sterować, przynajmniej w pewnym zakresie. Co zatem można robić, żeby radzić sobie ze stresem związanym w tą dziwną, niecodzienną sytuacją pandemii?

Po pierwsze dbajmy o nasze podstawowe, bytowe potrzeby. Dobrze się odżywiajmy, śpijmy odpowiednio długo, zadbajmy o ruch – najlepiej na świeżym powietrzu, jeśli jest to możliwe. W sytuacji, gdy czegoś nam potrzeba: produktów spożywczych, leków, środków czystości, a sami z różnych powodów nie możemy ich sobie zapewnić, nie bójmy się prosić o pomoc. Sąsiadów, znajomych, straż miejską, harcerzy, strażaków. Jest mnóstwo osób, służb, które zgłaszają swoją gotowość do wsparcia i sami potrzebują być użyteczni. Zabezpieczenie podstawowych potrzeb organizmu i zapewnienie mu fizycznego bezpieczeństwa i dobrostanu jest podstawą radzenia sobie ze stresem.

Dbajmy o kontakt z innymi ludźmi. Człowiek to istota społeczna. Rozkwita i rozwija się w relacjach, a więdnie i marnieje, gdy ich nie ma. Dzwońmy do siebie, machajmy sobie przez balkon, pozdrawiajmy się z daleka na ulicy (nawet nieznajomych), piszmy maile, smsy, prowadźmy videokonwersacje.

Utrzymajmy rutynę dnia, na tyle, na ile jest to możliwe. Stwórzmy nowe nawyki. Myjmy rano zęby, gólmy się, malujmy, róbmy loki, ładnie się ubierajmy. Chodzenie cały dzień w pidżamie i bamboszach nie mobilizuje, osłabia. Planujmy codzienne czynności. Sprzątanie, gotowanie, czytanie książki, rozmowa telefoniczna – zwykłe codzienne czynności mogą nabrać nowego znaczenia i sensu. Nie trzeba robić rzeczy wielkich.

Nadajmy sens tym dziwnym dniom. Zróbmy coś, na co z reguły nie ma czasu. Stawiajmy sobie wyzwania. Porządek w zakamarkach szafy, gra na instrumencie, obsługa programu komputerowego, przypomnijmy sobie szydełkowanie, zacznijmy naukę języka obcego.

Ograniczmy oglądanie wiadomości do sesji porannej i wieczornej. Chrońmy się przed toksycznym działaniem złych informacji. Szukajmy tych dobrych – będzie ich coraz więcej.

Dbajmy o swoje bezpieczeństwo i higienę, stosujmy się do zaleceń – dobrze jest mieć poczucie wpływu, że coś mogę zrobić, by pozostać bezpiecznym.

Zróbmy coś dla innych – na miarę swoich możliwości. Zakupy, zimowe przetwory, pierogi, czapkę, obraz, wiersz… Im więcej twórczości, tym lepiej. Zmiana perspektywy z egocentrycznej na empatyczną zawsze pomaga poczuć się lepiej.

Oddychajmy. Świadomie, przez nos, dłużej i głębiej. Na początek wystarczy 5 głębokich oddechów 3 razy dziennie – wdech (licz w myślach do czterech), wydech (licz w myślach do czterech), przerwa (licz w myślach do dwóch). Oddech ciągnij do góry aż po kości obojczyka, wydech puść, żeby spadał jak wodospad siłą grawitacji na sam dół. Dbaj o to, żeby nie unosić ramion do góry. Możesz położyć ręce na brzuchu, żeby kontrolować oddech. Świadomy, spokojny oddech wycisza układ nerwowy, odwołuje reakcję alarmową w organizmie i poprawia samopoczucie.

Dbajmy o siebie!

Posted by Anna Wąsik

Dodaj komentarz