To już 1,5 miesiąca od kiedy wirus panoszy się w naszym życiu. Zmienia codzienność, weekendy i dni świąteczne w pogardzie mając zwyczaje, rytuały i to, co się należy. Wtargnął do naszych domów, miejsc pracy, sklepów, parków, szkół i przedszkoli, miejsc kultu. W lesie tylko podobno go nie ma, ale tam za to hula susza. Wirus zawładnął też psychoterapią i sukcesywnie, podstępnie ją zmienia.
Kiedy to wszystko dla mnie się zaczęło, a lekki smrodek wirusa wyczułam już na początku marca, zmiany nie mieściły mi się w głowie. To, co było trudne na początku, to brak podania ręki, brak bliskiego kontaktu z dziećmi w zabawie, koncentracja na dystansie, odkażanie klamek, poręczy. Ostrożność, podejrzliwość i dystans wkradły się do gabinetu. A jak wiadomo, nie jest to coś, co psychoterapii służy.
Potem konieczność zawieszenia sesji w gabinecie. W założeniu na tydzień, potem na dwa tygodnie, kolejne dwa, po Świętach, teraz do końca kwietnia. Z dużym zaznaczeniem na „czasowe”. Z jasnym przekonaniem wpajanym od lat i wypracowanym od lat, że psychoterapia online nie może się udać i jest rozwiązaniem tylko w wyjątkowych sytuacjach. Uznałam „wyjątkowość” tej sytuacji. Na szczęście wsparły mnie w tym różne szkoły psychoterapeutyczne, które stopniowo ogłaszały rekomendacje do psychoterapii online. Dostałam potwierdzenie, że można i trzeba prowadzić psychoterapię przez Internet w tym dziwnym czasie.
Potem dylemat – jak przekonać pacjentów do terapii online, kiedy ja nie mam do niej przekonania?
„Spróbujmy. Dla mnie to też jest nowe. Zróbmy spotkanie próbne – w każdym momencie możemy je zakończyć i powiedzieć sobie – „to się nie uda”, „to nie dla mnie”.
Wszyscy, którzy zdecydowali się na kontakt psychoterapeutyczny online – pozostali.
I kolejne ważne dylematy –
Jak zabezpieczyć intymność spotkania? Jak dbać o potrzeby pacjenta za ekranem? W gabinecie ja dbam o atmosferę miejsca, jego wygodę, intymność, bezpieczeństwo. Decyduję kiedy i kto narusza naszą przestrzeń. Zabezpieczam chusteczki. Zasłaniam żaluzje zewnętrzne, zamykam drzwi, wygłuszam pomieszczenie muzyką. Proponuję czas i przestrzeń do samoregulacji po spotkaniu, tak, żeby do świata wyjść ze spokojnym ciałem i twarzą. W terapii online pacjent sam musi o siebie zadbać. Terapeuta może podpowiedzieć, jak to zrobić, ale musi zaufać i oddać troskę o siebie pacjentowi. Jest to szczególnie ważne w przypadku dzieci i młodych ludzi, o których potrzeby muszą zadbać rodzice. W moim odczuciu, jest to największy problem w psychoterapii online – bliskość świata terapii i świata domu. Trudność zarówno dla pacjenta, jak i terapeuty. Terapeuta w toku szkoleń i doświadczenia własnego uczy się przenosić z jednego świata do drugiego, szczelnie zamykając drzwi. Przenosi się ze świata terapii, do własnej realności, ale także ze świata jednej sesji terapeutycznej w kolejną. Dla mnie to już 20 lat praktykowania. Dla moich pacjentów to dopiero początek. Większość młodych ludzi, którzy nie zdecydowali się na kontynuowanie psychoterapii w formie online, podało właśnie ten powód. „Nie mogę w domu zabezpieczyć sobie intymnego miejsca”, „Ciągle na kogoś wchodzę”, „Ciągle ktoś wchodzi mi do pokoju”, „Będą mnie podsłuchiwać”.
Dylematów ciąg dalszy –
Jaką platformę do kontaktów wybrać? Jak zabezpieczać sesje online? Dbać o dane wrażliwe, realizować politykę RODO?
To, na szczęście mój dylemat. Jak dotąd, nikt z pacjentów nie miał do tego zastrzeżeń i wątpliwości. Informuję o różnych możliwościach kontaktu – od rozmowy telefonicznej (jako ostateczność), poprzez ogólnie dostępne media, do kontaktu na specjalistycznych platformach. To kolejne miejsce na decyzję pacjenta. Wydaje mi się ważniejsze od zasad, żeby pacjent czuł się swobodnie, bezpiecznie i pozostawał w znanym technologicznie środowisku. Obserwuję, że wśród licznych niepożądanych towarzyszy, koronawirus przywlókł ze sobą „stres technologiczny” – nauczycielom, rodzicom, lekarzom, uczniom. Nie ma potrzeby nadmiernie obciążać nim dodatkowo psychoterapii. W tym aspekcie ciągle się doskonalimy, uczymy, sprawdzamy. Wierzę, że wypracujemy dobre rozwiązania.
I najważniejszy dylemat –
Kiedy to się skończy?