Przekonanie negatywne, w którym utykamy, ma swoją historię. Historię tę otwiera pytanie „Kiedy nauczyłeś się tak myśleć o sobie?”. Zdarza się, że odpowiedź pojawia się do razu i wiemy dokładnie od czego trzeba zacząć. Czasem jednak słyszę – „Mam tak do zawsze”. Wtedy wiem, że zaczęło się bardzo wcześnie. I tu rozpoczyna się przygoda, podróż, w którą zabiera nas pacjent. Podróż wstecz. Takie „return to innocence”. Jak odtwarzanie filmu wspak. A podróż ta zaczyna się od negatywnego przekonania i pytania: „Kiedy ostatnio tak myślałeś o sobie?” Gdy powrócimy do ostatniego wspomnienia związanego z podobny odczuciem, zastanawiamy się, co nam to przypomina. Czy kiedyś czułeś się podobnie? Jakie inne zdarzenia przypominają ci się, gdy w ten sposób myślisz? Początkowo we wspomnieniach panuje chaos – pojawiają się te z niedalekiej przeszłości i te bardzo odległe. Zdarza się, że wspomnienie dotyczy czegoś, co nie wiadomo, czy było rzeczywiście przez nas zapamiętane, czy opowiedziane przez członka rodziny. Bywa i tak, że wspomnienie należy do kogoś innego, ale bardzo nas porusza – tak, że przyswajamy je jako własne. Prowadzenie wywiadu i szczegółowe zapiski pozwalają uporządkować tę bardzo osobistą, często dramatyczną historię. W trakcie wspólnej podróży może zdarzyć się, że poruszy się wspomnienie, które aktywuje inne przekonanie niż to, o którym rozmawialiśmy pierwotnie. Okazuje się, że mamy do czynienia z plątaniną ścieżek. W terapii EMDR nazywamy je kanałami. W procesie budowania konceptualizacji, każdą ze ścieżek traktujemy oddzielnie. Zupełnie, jak gdybyśmy rozplątywali i układali poskręcane ze sobą przewody. To żmudny i wymagający czasu proces. Jest on jednak kluczowym etapem terapii. Jeśli zrobimy go dokładnie i z uważnością, jest szansa, że sam proces przetwarzania będzie przebiegał gładko i bez zakłóceń. Jeśli jednak poświęcimy mu zbyt mało uwagi, możemy wspólnie utknąć w labiryncie wspomnień i objawów, co w efekcie będzie wymagało powrotu do etapu konceptualizacji i cofnie nas w tył. Etap ten nie tylko przygotowuje do przetwarzania, ale sam w sobie jest już terapeutyczny. Prowadzi do lepszego rozumienia siebie, co przynosi ulgę i często współczucie dla samego siebie. Pacjent zaczyna widzieć, jaki ma trudny los i jako oczywisty przyjmuje fakt, że mógł się w tym pogubić. Zrozumiałe staje się wtedy poczucie utknięcia. Zazwyczaj pojawia się też silna potrzeba uwolnienia, nadzieja na zmianę, a motywacja do terapii się zwiększa.