Anna Wąsik

Na cokolwiek czekasz…

Czas przedświąteczny, Adwent… Czas oczekiwania, przygotowywania.

Zazwyczaj oczekiwaniu na coś ważnego towarzyszy rodzaj napięcia, wzbudzania w sobie gotowości, otwartości na zmianę, nadzieja i pełna koncentracja na tym co ma przyjść. I trwanie w ciszy.

Czas i stan bardzo potrzebny – nie tylko ludziom wierzącym. W zabieganiu i codziennych sprawach czasem trzeba się zatrzymać, zadumać, pooglądać, spojrzeć wstecz. Może zrobić bilans, poczuć, jak się mam w swoim życiu, w miejscu, w którym jestem. Jakie mam relacje z ludźmi? Dokąd zmierzam? Jakie mam cele? Co chcę zmienić w kolejnym nadchodzącym roku? Można posprzątać – w domu i w sercu, żeby w nowy rok nie wchodzić ze starym bałaganem. Można poczuć wdzięczność za to, co mam i co udało mi się osiągnąć. Można pomyśleć o ludziach wokół – tych bliskich i tych całkiem nieznanych. Czego potrzebują, jak mogę ich obdarować. Dobrze jest przynajmniej raz w roku zrobić taki remanent. Ale do tego potrzebne jest skupienie, oczekiwanie w napięciu. I cisza.

Na ulicach miast gwar, feeria kolorów, światełek. Nieustający bankiet z kiełbasą, oscypkami i grzanym winem. Jakby wszystko, na co czekamy już się wydarzyło i można było świętować.  Głośna muzyka obwieszczająca, że „Jezus malusieńki leży wśród stajenki”. Nie leży. Urodzi się 25 grudnia. Poczekajmy na niego. Dajmy mu dojrzeć w naszych głowach i sercach. Wcześniaki mają na świecie pod górkę. Jeśli to na Pana Jezusa czekasz w Adwencie. Jeśli czekasz na uważny czas ze swoimi bliskimi – popatrz na nich już dzisiaj. Jacy są, czego potrzebują, co ty możesz im dać. Dobre prezenty wymagają dobrego przemyślenia. Jeśli czekasz na zmianę w swoim życiu – pozwól, żeby w tobie dojrzała, poszukaj w sobie gotowości na nią, a potem dobrze ją zaplanuj.

 

Na cokolwiek czekasz – daj sobie czas i ciszę.

Anna Wąsik

 

Posted by Anna Wąsik in Bez kategorii, 0 comments

Dziecko w gabinecie psychologa. Część II

Zazwyczaj tym, co przyprowadza rodziców z dziećmi do gabinetu jest PROBLEM. Problem może dotyczyć różnych aspektów funkcjonowania: radzenia sobie z emocjami, mobilizacji do nauki, trudności z realizacją poleceń, niechęcią do jedzenia, zaburzenia rytmu dnia, nadużywania komputera, i innych. Jeśli dochodzi do wizyty, to prawdopodobnie problem jest już na tyle duży, że rodzina sama nie potrafi sobie z nim poradzić. Problem najczęściej dezorganizuje życie dziecka i jego otoczenia, rodząc kolejne trudności. Bywa, że przesłania codzienne radości, działa destrukcyjnie na relacje i samoocenę. Problem robi się jak wielka czarna dziura, która pochłania wszystko, co dobre. Przychodząc na konsultację rodzice są pochłonięci problemem. Mają przemożną potrzebę zagłębiania się w jego istotę, pokazywania jego charakteru i szczegółów. Konfrontacja z problemem i „wyłożenie” go w całości na stole w gabinecie psychologa, jest bardzo ważnym elementem terapii. Rodzice są tak przytłoczeni i zmęczeni doświadczaniem problemu, że mają potrzebę ciągle o nim mówić i skarżyć się na jego charakter. Taka jest ich aktualna perspektywa życiowa i psycholog powinien w tej perspektywie się zagłębić. Ale tylko na jakiś czas. Perspektywa problemowa koncentruje się na słabościach i porażkach, a one nie dają nadziei. W trakcie konsultacji wstępnych perspektywa rodziców powinna zmienić się z problemowej na nastawioną na zasoby i rozwiązanie. Nie jest to prosta transformacja i wymaga wsparcia psychologa.

Można zacząć od potrzeb – „czego potrzebuję jako rodzic?”, „na czym ma polegać zmiana?”, „po czym poznam, że zmiana się dokonała?”, „czego oczekuję od dziecka”, „jakich zachowań”, „jak dziecko ma się zachowywać zamiast?”, „czego potrzebuję w miejsce problemu?”

Odpowiedź na te pytania z perspektywy problemowej nie jest prosta. Bardzo często rodzice odpowiadają na nie wracając do problemu – „chcę, żeby problem zniknął”, „oczekuję, że dziecko nie będzie tak się zachowywać”. Bardzo trudno jest sformułować odpowiedź w sposób pozytywny, czyli określić swoje potrzeby, oczekiwania i cele. Są one jednak niezbędne, żeby wyglądnąć spoza problemu i zobaczyć możliwości jego rozwiązania. Z tej perspektywy można doświadczyć mocnych stron i możliwości własnych i dziecka, zobaczyć co działa i z czego mogę skorzystać. Zmiana perspektywy problemowej na nastawioną na rozwiązanie jest szczególnie trudna z rodzicami – z dziećmi idzie już znacznie lepiej. Różnica między dorosłymi a dziećmi polega na tym, że dorośli chętnie przyjmują perspektywę problemową i chętnie o niej mówią. Dzieci odwrotnie – nie lubią rozmawiać o swoich problemach, chętnie natomiast rozmawiają o swoich sukcesach i podejmują wyzwanie, by nauczyć się nowych umiejętności. Jest im oczywiście po stokroć łatwiej jeśli rodzice widzą zasoby dziecka i kibicują mu w osiąganiu sukcesu. Zmiana polega zatem na przeformułowaniu problemu na UMIEJĘTNOŚĆ, której dziecko może się nauczyć.

Anna Wąsik

Posted by Anna Wąsik in terapia dziecka, Terapia Skoncentrowana na Rozwiązaniu, Wspieranie rozwoju dziecka, 0 comments

Dziecko w gabinecie psychologa. Część I

Jak przygotować siebie i dziecko na wizytę w gabinecie psychologa? Co może się podziać w trakcie wizyty? Jakie oczekiwania mogą zostać zrealizowane  w konsultacji lub terapii? Jakie są kompetencje psychologa, psychoterapeuty.

Zapraszam na cykl postów przygotowujących rodziców do kontaktu z psychologiem.

Dziecko do gabinetu psychologa zawsze przychodzi z rodzicami, chociaż nie zawsze to rodzice są inicjatorami wizyty. Często zdarza się, że samo dziecko widzi trudność w swoim życiu, z którą nie potrafi sobie poradzić samo albo przy wsparciu znanych dorosłych. Czasem dziecko posiada całkiem dobrą wiedzę i świadomość tego, kim jest psycholog, a czasem po prostu czuje, że potrzebna jest osoba spoza rodziny, która wesprze ją w radzeniu sobie z problemem. Bywa i tak, że przychodzą ponownie dzieci, które wcześniej były już ze mną w kontakcie i same widzą konkretną potrzebę kolejnej konsultacji. Jakkolwiek by się to nie zaczynało, rodzic jest ważnym elementem w terapii dziecka i bez niego w terapii niewiele będzie możliwe. Jaką zatem rolę ma rodzic i jak może wspierać proces terapii?

Od czego zacząć? Od kontaktu telefonicznego, bądź przez komunikator na gabinetowej stronie Facebooka. Potrzebne informacje na tym etapie to wiek i płeć dziecka oraz przyczyna zgłoszenia. Nie jest to moment na szczegółowe opisywanie problemu. Na częste pytanie „Od czego zacząć?” najlepsza jest odpowiedź – „Proszę zacząć od tego, co wydaje się najważniejsze”.

Na pierwsze spotkanie zapraszam samych rodziców bez dziecka. Dlaczego samych rodziców, skoro problem dotyczy dziecka? Duża część tego spotkania niewiele będzie miała wspólnego z samym dzieckiem i jego problemem, chociaż poruszane w nim tematy będą kluczowe w rozumieniu specyfiki dziecka. Jest to czas na rozmowę w gronie dorosłych o tym, jak rodzice spostrzegają funkcjonowanie dziecka oraz jaka jest jego historia. Trudności nie biorą się znikąd – mają swoją przyczynę. Czasem wynikają ze specyfiki układu nerwowego dziecka, często są specyficzne dla etapu w rozwoju, mogą wynikać z doświadczeń życiowych, a niejednokrotnie związane są z historią rodziny. Zebranie dokładnego wywiadu pozwala określić prawdopodobne źródło trudności i ukierunkować dalsze działania. Zbierając wywiad od rodziców psycholog zapyta o historię ich związku, czas, w jakim dziecko pojawiło się w ich rodzinie (stresy, obciążenia, poczucie satysfakcji z życia, strukturę rodziny i relacje), czy dziecko było planowane i oczekiwane, jak przebiegała ciąża i poród, rozwój w okresie noworodkowym i niemowlęcym, jakość snu i jedzenia, adaptowanie się do zmian. Przed wizytą u psychologa warto usiąść wspólnie i przypomnieć sobie wszystkie te momenty z życia rodziny – fakty i realne zdarzenia ale także klimat tego czasu i osobiste wspomnienia. Zdarza się, że przy zbieraniu wywiadu, a szczególnie tej części, która odnosi się do początku ciąży, rodzice dotykają intymnych, trudnych spraw związanych z relacjami rodzinnymi i własnymi przeżyciami, które niewiele mają wspólnego z samym dzieckiem a wiedza o nich stanowiłaby dla dziecka obciążenie. Na pierwszym spotkaniu psycholog zapyta także o obecną strukturę rodziny, relacje, styl życia, obciążenia, priorytety rodzinne i osobiste dorosłych. Może się zdarzyć, że wstępna konsultacja z rodzicami będzie wymagała dwóch spotkań.

Po zebraniu pełnego wywiadu przychodzi moment na rozmowę o przyczynie wizyty. O tym, jak przygotować się na ten etap konsultacji – w kolejnym poście. Zapraszam!

Anna Wąsik

Posted by Anna Wąsik in terapia dziecka, 0 comments

Nastolatek w terapii – od egocentryzmu do empatii.

Trudności w relacjach rówieśniczych, fobia społeczna, odmowa chodzenia do szkoły, drażliwość, agresja i zmiany nastroju, zamknięcie w świecie wirtualnym, samookaleczenia, regulacja nastroju poprzez jedzenie – skrajne ograniczanie lub objadanie się, rozregulowanie rytmu dobowego, eksperymentowanie z własnym ciałem i niepewność orientacji seksualnej.

To tylko niektóre problemy, z którymi zgłaszają się do gabinetu młodzi ludzie. Często sami nie mają silnej motywacji do terapii, trudno w nich wzbudzić nadzieję i stworzyć sojusz terapeutyczny. Niechętnie korzystają ze wsparcia dorosłych, odrzucają próby pokazania im problemu z szerszej perspektywy. Niejednokrotnie sprawiają wrażenie, jakby chcieli pozostać zanurzeni w swoim marazmie. Jednocześnie cały swoim jestestwem wołają o uwagę i obecność.

Zadanie rozwojowe przed którym stają młodzi ludzie w okresie adolescencji, to porzucić bezpieczne ale zależne dzieciństwo i wejść w świat niezależnej, wolnej, samodzielnej dorosłości. Porzucić dzieciństwo, to porzucić dziecięcy sposób myślenia i odczuwania. Dziecięcy czyli egocentryczny, w którym „ja” jest punktem odniesienia do wszystkiego, co dzieje się wokół. Jest to duży przeskok w myśleniu, który wymaga umiejętności postawienia się w roli drugiej osoby, spojrzenia na świat z jej perspektywy, współodczuwania i empatii. Koncentracja na własnej osobie jest jeszcze bardzo silna – na własnym ciele, wyglądzie, własnych potrzebach, lęku przed oceną i wykluczeniem. To stan, w którym młody człowiek nieustannie stoi przed lustrem i patrzy na swoje odbicie – kiedy jest sam i kiedy jest wśród ludzi. Ani na jedną chwilę nie potrafi zapomnieć o sobie i oddać się relacji, fascynacji, aktywności. W ten sposób pozostaje w stałej relacji z samym sobą i nie może wejść w rzeczywisty kontakt z drugim człowiekiem. Dla nastolatka, nawiązanie kontaktu z osobą dorosłą jest trudne. Tym bardziej z rówieśnikiem, który borykając się z tym samym zadaniem rozwojowym, nieustannie przegląda się w swoim zwierciadle. Wydobycie z tego rozwojowego narcyzmu możliwe jest tylko poprzez relacje z ludźmi.

Adi Nes, Israeli, born 1966

Codzienność młodych ludzi nie sprzyja budowaniu rzeczywistych relacji. Wynika to z postępu technologicznego, coraz większej samowystarczalności i promowaniu wyjątkowości. Realne kontakty zastępowane są przez kontakty wirtualne, które są zdecydowanie mniej wymagające, nie wypełniają jednak emocjonalnej pustki i pozostawiają w oceanie samotności. Jednocześnie pozbawiają niewerbalnego aspektu kontaktu – porozumienia wzrokowego, dotyku, gestów, wszystkich tych subtelnych rzeczy, które pozwalają poczuć drugiego człowieka. We współczesnym, Google’owskim świecie młody człowiek nie potrzebuje też innych ludzi, żeby się czegoś dowiedzieć i nauczyć. Uczy się sam wykorzystując Wikipedię, You Tube, studiując online. Samowystarczalność karmi nastoletni narcyzm i zaburza niezwykle ważny porządek społeczny. Nie ma potrzeby uczenia się od mistrza, nie ma możliwości zdobywania zakazanej wiedzy w relacjach rówieśniczych w tajemnicy przed dorosłymi. Młody człowiek pozostaje tragicznie samotny, zawieszony w próżni, pozbawiony sieci odniesienia w pionie (relacje z dorosłymi) i poziomie (relacje rówieśnicze). Dodatkowo, świat dorosłych zachęca go do pielęgnowania i pokazywania swojej wyjątkowości i niepowtarzalności. Nastolatek słyszy to w reklamach, widzi w programach telewizyjnych typu „Mam talent”. Jak grzyby po deszczu wyrastają szkoły śpiewu, pracownie programowania, siłownie, które wzmacniają wyjątkowość, samowystarczalność i niezdrowe współzawodnictwo. Kładziemy nacisk na indywidualność a nie wspólnotę. Żeby móc kierować grupą, trzeba najpierw być jej członkiem. Żeby zobaczyć swoją wyjątkowość, trzeba mieć porównanie do innych – doświadczyć tego w czym jestem podobny a w czym jestem inny.

Żeby kariera solowa mogła się rozwinąć, trzeba najpierw nauczyć się śpiewać w chórze.

Anna Wąsik

Posted by Anna Wąsik in adolescencja, 0 comments

Zabawa – antidotum na szkolny stres.

Zabawa jest podstawową aktywnością dziecka, która stymuluje jego rozwój we wszystkich aspektach. Jest jasne, że małe dziecko powinno się dużo bawić. Zapominamy jednak, że zabawa jest także ważnym aspektem rozwoju  dzieci szkolnych a najlepszym czasem na dawanie jej miejsca są wakacje. Czas wakacyjny dzieci, podobnie jak rok szkolny bywa jednak mocno zorganizowany, nie pozostawiając miejsca na kreatywną nudę. Dlaczego jest to tak ważne? W wakacje dzieci wchodzą obciążone bagażem szkolnym – fizycznym i poznawczym zmęczeniem, rozregulowaniem rytmu dobowego, nagromadzeniem różnych bodźców, ze stresem, ciężarem konieczności zadowolenia rodziców i sprostaniu wymaganiom, skrajnej mobilizacji, nierzadko z poczuciem porażki i niespełnienia. Samo zakończenie roku szkolnego nie wyrwie ich z tego stanu. Dzieci potrzebują czasu, żeby się zregenerować i otrzepać ze szkoły, jak pies wychodzący z morza na brzeg. Może się zdarzyć, że początek wakacji nie będzie dla nich czasem energetycznej radości ale momentem na rozleniwienie, nudę, marudzenie i taki sobie humor. Nie oczekujmy od dzieci radości, energii i chęci do rodzicielskich pomysłów. Dajmy im swobodny czas. Swobodna zabawa ma kluczowe znaczenie dla rozwoju emocjonalno – społecznego dziecka, posiada też wartość terapeutyczną. Jest dla dziecka czymś bardzo naturalnym, wypływającym z naturalnych potrzeb rozwojowych. Po ciężkim roku szkolnym to bardzo przyjemne robić coś bez wysiłku i z czystej przyjemności. Dzięki wyobraźni i wcielaniu się w role, zabawa pozwala wyjść poza własne ograniczenia. W świecie zabawy dziecko może być kim chce, doświadczać siebie jako wielkiego, wspaniałego, odważnego i pełnego mocy. W szkole musi się podporządkować, realnie oceniać swoje możliwości i ograniczenia, porównywać do innych. W zabawie dziecko może eksperymentować z różnymi zachowaniami bez konsekwencji, podejmować ryzyko w bezpiecznych warunkach. W szkole musi się liczyć z konsekwencjami, hamować reakcje, dopasowując je do kontekstu społecznego. Kojący i terapeutyczny wpływ zabawy wiąże się też z możliwością odreagowania trudnych emocji, wyrzucenia na zewnątrz napięć, których dużą część generuje szkoła. Nauka szkolna koncentruje się na tym, czego dziecko nie umie a powinno się nauczyć, zabawa koncentruje się na zasobach i możliwościach dziecka. Nieskrępowany czas wakacyjny, szczególnie na początku wakacji może być zatem świetnym antidotum na szkolny bagaż.

Jest też dobra wiadomość dla ambitnych rodziców, którzy chcą wykorzystać wakacyjny czas na stymulację rozwoju dziecka. Zabawa posiada wartość poznawczą i ma silny związek z samoregulacją, która jest najlepszym predyktorem osiągnięć w życiu dorosłym. Istotną rolę pełnią tutaj ciekawość, entuzjazm i chłonny, nieskrępowany umysł – cechy, których często brakuje w nauce szkolnej. Warunkiem jest, żeby zabawa była autentyczna i inicjowana przez dziecko, a nie organizowana przez dorosłych. Dzieci angażują się wtedy w budowanie strategii, które tę zabawę podtrzymują. Doświadczają siebie jako organizatorów, zarządzających i kreujących rzeczywistość. Biorą odpowiedzialność za czynności w zabawie i ponoszą ich konsekwencje. A przecież o to najbardziej chodzi dorosłym – żeby dzieci umiały zarządzać czasem i brały odpowiedzialność za swoje obowiązki. Oczywiście w trakcie zabawy bywa, że dzieci doświadczają frustracji i trudnych problemów, z którymi nie potrafią sobie same poradzić. Jest to być może miejsce na wsparcie dorosłego – musi ono jednak być dyskretne i z wyczuciem. Jeśli dorosły zbyt wcześnie zainterweniuje, ograniczy zdolność do samodzielnego rozwiązywania konfliktów i logicznego myślenia, może również zaburzyć poczucie własnej wartości i pewności siebie płynącej z samoregulacji. Badania pokazują, że dzieci, które się bawią, w porównaniu do dzieci, które z różnych względów tego nie robią, osiągają wyższe wyniki w testach zdolności umysłowych, kontroli impulsów, spójności opowiadanych historii oraz zdolności do empatyzowania z innymi (Berk, Mann i Ogan, 2006 r.).

Po prostu – nie wtrącajmy się za bardzo!

Anna Wąsik

Posted by Anna Wąsik in Wspieranie rozwoju dziecka, 0 comments

Od trudności do umiejętności.

Do gabinetu psychologa dzieci rzadko przychodzą same. Chociaż zdarza się, że przychodzą z własnej inicjatywy. Wtedy sprawa jest prosta – dziecko wie, co mu dolega, w czym potrzebuje pomocy i jak chciałoby zmienić swoją codzienność. Zazwyczaj składa konkretne zlecenie – „Chcę, żeby pomogła mi pani…” albo „Chcę lepiej sobie radzić z…” Dziecko zna rozwiązanie, ukierunkowane jest na przyszłość, potrzebuje w tym jednak pomocy. Problem zazwyczaj pojawia się, kiedy zleceniodawcą jest rodzic. Rodzice przychodzą z PROBLEMEM – „Moje dziecko jest zbyt wrażliwe”, „Mój syn mnie nie słucha”, „Moja córka mnie okłamuje”. Najpierw słucham, potem trochę dopytuję. A historia zaczyna się rozwijać w kierunku „z czym moje dziecko sobie nie radzi” i zazwyczaj „w czym ja, rodzic zawiniłem i co zrobiłem źle, że tak jest”. Na końcu rozmowy wszyscy jesteśmy przygnębieni i przytłoczeni ogromem spraw, które źle się toczą i które trzeba naprawić. Z takiej perspektywy bardzo trudno wprowadzać zmiany i trudno jest wzbudzać nadzieję. A gdyby tak na problem dziecka spojrzeć inaczej?

Dzieci łatwo zniechęcają się swoimi PORAŻKAMI, nie mają motywacji do zajmowania się PROBLEMAMI, na TRUDNOŚĆ reagują naturalnym oporem. Im młodsze dziecko, tym bardziej tak ma. Dzieci łatwo też wpadają w poczucie winy, które nie daje siły do zmiany, tylko utrzymuje w niemożności. Z drugiej strony, dzieci chętnie UCZĄ SIĘ czegoś nowego, zdobywają nowe UMIEJĘTNOŚCI. Wystarczy TRUDNOŚĆ ZAMIENIĆ W UMIEJĘTNOŚĆ. Tylko jak to zrobić? Kluczowe jest tutaj pytanie – „Co moje dziecko może robić w zamian?” Jeśli spostrzegam dziecko jako zbyt wrażliwe, to jak wyobrażam sobie zachowanie dziecka, kiedy już sobie z tym poradzi. Mniej wrażliwe, czyli jakie? Zazwyczaj pod problemem, z którym przychodzi rodzic kryje się wiele oczekiwań i wiele rozwiązań. Na początek warto skupić się na jednym. Jeśli problem trwa od dłuższego czasu i powoduje duże napięcie w rodzinie, proponuję, by zająć się tym, co wydaje się najłatwiejsze do zmiany. Może tak być, że dziecko bardzo potrzebuje sukcesu i ważne jest, by mogło go doświadczyć. Wypracowanie takiego podejścia z rodzicem, który nastawiony jest na problem, nie jest łatwe. Tym bardziej, nie jest łatwe przekonanie dziecka, że da sobie radę. Podejście skoncentrowane wokół problemu, które w rodzinie trwa od dłuższego czasu, zanim dziecko trafi do psychologa, powoduje utknięcie i ogromną trudność z przyjęciem innej perspektywy. Nie służy to pozytywnej zmianie i zdrowieniu dziecka. Proponuję wtedy, żeby przyjrzeć się temu, co dziecko potrafi, czego udało mu się nauczyć, w czym jest dobre, jakie ma sukcesy. Na początku idzie to opornie – nastawienie na problem ogranicza spostrzeganie umiejętności. Z czasem jednak rodzice sami zaczynają nakręcać się i odnajdywać zasoby swojego dziecka.

„No jest wrażliwa, ale jak coś się dzieje jej siostrzyczce, to walczy o nią jak lew. Jest odważna, kiedy trzeba komuś pomóc. Potrafi wczuwać się w nastroje innych i zgadywać ich potrzeby. Jest bardzo pomocna w domu – potrafi posprzątać, pomóc w kuchni. I, jak się zapomni, to świetnie jeździ na rowerze. Jest bardzo lubiana przez rówieśników w szkole, bo nie wchodzi w konflikty. Potrafi załatwić każdą klasową sprawę…” i tak dalej i tak dalej… U rodziców zmienia się perspektywa – jeśli nasze dziecko tyle potrafi, to z pewnością poradzi sobie i z tym. Problem maleje w towarzystwie tak wielu zasobów. Przeprowadzenie takiej interwencji z rodzicami to ¾ sukcesu. Dlatego na pierwsze spotkanie w sprawie dziecka zapraszam samych rodziców. Mamy wtedy swobodny czas, żeby zmienić perspektywę z problemu na umiejętności.

A twoje dziecko – co potrafi, w czym jest dobre?Stanisław Wyspiański

Posted by Anna Wąsik in Terapia Skoncentrowana na Rozwiązaniu, 0 comments

Kiedy więź jest problemem?

„Moje dziecko jest złośliwe”, „Nigdy nie wiem, czy mówi prawdę, czy kłamie”, „Bije dzieci”, „Nikt go nie zaprasza na urodziny”, „Jest taka niewdzięczna”, „Nie szanuje nas”…

To częste zgłoszenia rodziców wychowujących nie swoje dzieci. Kiedy przychodzą z dzieckiem do psychologa, jest to już najczęściej rozpaczliwe wołanie o pomoc, poprzedzone licznymi próbami dawania miłości, zrozumienia, cierpliwości i codziennego trudu. Ten trud, często mierzony w latach, nie przynosi satysfakcjonującego efektu. Opiekunowie zaczynają zadawać sobie pytania – „czy to ma sens”, „czy ja się do tego nadaję”, „czy zmiana jest możliwa”, „jaka przyszłość czeka to dziecko”, „co się stało z moim życiem”. Dopóki zadają sobie pytania, jeszcze jest szansa, żeby coś zrobić. Gorzej, gdy na te pytania odnajdują odpowiedzi. A odpowiedzi są wszędzie – w przedszkolu, szkole, w środowisku sąsiedzkim, czasem nawet u psychiatry. Odpowiedzi trudne, nie dające nadziei.

Dzieci nie rodzą się niegrzeczne, złośliwe, uparte. Zachowanie dziecka jest odbiciem jego doświadczeń – tych rodzinnych i środowiskowych ale także historii rozwoju jego układu nerwowego, który w krytycznych okresach doświadcza różnego rodzaju traum i obciążeń. Może to skutkować rozwojem zaburzeń, które z pewnością wymagają psychoterapii, a często także leczenia farmakologicznego. Diagnoza, z jaką może się spotkać dziecko obejmuje, między innymi:

– zaburzenia hiperkinetyczne

– zaburzenia opozycyjno – buntownicze (ODD)

– zaburzenia zachowania (CD)

– reaktywne zaburzenia więzi (RAD).

 

Psychoterapia dzieci z zaburzonymi więziami jest procesem długotrwałym. Styl tworzenia więzi może zostać zmodyfikowany przez terapię trwającą minimum dwa lata. Sama psychoterapia dziecka nie wystarczy. Nawet jeśli dziecko nawiąże dobrą relację z psychoterapeutą i w ramach gabinetu będzie funkcjonowało w satysfakcjonujący sposób, zaburzenia mogą utrzymywać się w innych środowiskach, które nie są objęte wsparciem. Psychoterapii dziecka towarzyszyć powinien proces zmiany w środowisku rodzinnym i szkolnym. Myśląc o dobrej zmianie w obszarze tworzenia więzi trzeba brać pod uwagę kompleksowe i skuteczne oddziaływania systemowe (dziecko, rodzina, szkoła) trwające minimum pięć lat.

Anna Wąsik

Posted by Anna Wąsik in Bez kategorii, 0 comments

Samosterowne dziecko.

Rodzice, dzieci szkolnych, których spotykam w gabinecie mają wspólne marzenie – nie zajmować się szkołą: nie dopytywać o zadania, nie sprawdzać zeszytów, nie siedzieć do nocy nad matematyką, nie biegać z zapomnianym w domu ważnym projektem do szkoły, nie sprawdzać dziennika elektronicznego w niedzielę wieczorem, nie słyszeć „proszę porozmawiać z dzieckiem” i „bo pani nie powiedziała”, „bo mi nie przypomniałeś”, itd., itd., Jednocześnie ci sami rodzice zgłaszają, że ich dzieci są nieszczęśliwe, źle śpią, sprawiają wrażenie ciągle zmęczonych i rozdrażnionych, porzuciły swoje wcześniejsze zainteresowania. Cały dom choruje wraz z dzieckiem. Dbając o komfort i szczęście naszego dziecka, jednocześnie pozbawiamy go samosterowności, poczucia wewnętrznej kontroli i odpowiedzialności za samego siebie. Badania pokazują, że dzieci wychowane przez dyrektywnych rodziców mają duży kłopot z samodzielnym rozwiązywaniem zadań i problemów – szybko się poddają napotykając na trudność, nie szukają sposobów rozwiązania problemu, pozostają bierne, bezradne i w poczuciu beznadziejności. Całkiem inteligentne i sprytne dzieci, w obliczu trudności funkcjonują w pustce poznawczej – zawodzi ich pamięć, procesy uwagi i umiejętność planowania. Nierzadko dochodzi do tego lęk, który rośnie do rozmiarów paniki i w efekcie pojawia się utrata kontroli nad zachowaniem. Dziecko, które spędziło w domu długie godziny na nauce i opanowało materiał, oddaje na sprawdzianie pustą kartkę. Trudno się dziwić, że odmawia nauki w domu, skoro, w jego poczuciu nie przynosi ona żadnego efektu. Trudno się dziwić, że traci zaufanie do siebie i ma niską samoocenę. Postawa dziecka wzmacnia z kolei u rodzica działania zaradcze i kontrolę, po to, by wybawić dziecko z kłopotu. I tak toczy się błędne koło. Z drugiej strony, dzieci, które uczone są samodzielności i zaangażowania w zadanie, potrafią przy nim wytrwać nawet, gdy jest ono trudne, stają się coraz mniej zależne od wskazówek dotyczących umiejętności skupienia, uczenia się, planowania działań i swojego życia. W tekście poniżej kilka wskazówek, jak wyjść z tego błędnego koła:

  1. Zdefiniuj twoją perspektywę czasową – krótkoterminowa, czy długoterminowa?

Czy zależy ci na tym, żeby twoje dziecko poczuło się lepiej teraz dzięki twojej pomocy, czy dopuszczasz, żeby teraz poczuło naturalne konsekwencje swoich błędów i trochę pocierpiało ale za to budowało swoje kompetencje na przyszłość?

  1. Pozwól mu tego doświadczyć i robić po swojemu.

Dzieci potrafią dużo więcej niż nam się wydaje, chociaż wiele rzeczy robią inaczej niż my. Zaufaj kompetencji swojego dziecka i zaakceptuj jego odmienność.

  1. Doceniaj wysiłek a nie wyniki – szczególnie na początku.
  2. Kibicuj jak dziadkowie, nie jak rodzice.

Dziadkowie wspierają wnuki bez ukrytych motywów i planów.

  1. Nauczyciel jest twoim partnerem a nie przeciwnikiem – także w stawianiu wyzwań dziecku i docenianiu jego możliwości.

– wstrzymaj się jeden dzień przed kontaktem z nauczycielem w sytuacji nagłej potrzeby albo kryzysu

– informuj wychowawcę o ważnych wydarzeniach rodzinnych, które mogą wpływać na dziecko

– daj dziecku głos w rozwiązywaniu trudnych sytuacji, nie wyręczaj go w trudnych rozmowach z nauczycielem.

Pozwólmy naszym dzieciom doświadczać porażek!

Anna Wąsik

Posted by Anna Wąsik in Bez kategorii, 0 comments

Po co rodzicom grupa rozwoju osobistego?

System wsparcia w obszarze zdrowia psychicznego dzieci przechodzi obecnie poważny kryzys. Brakuje rozwiązań systemowych, specjalistów pracujących z dziećmi, ośrodków udzielających pomocy. A dzieci z trudnościami jakby przybywa. Współczesny świat stawia wobec młodego człowieka szereg wyzwań, z którymi nie radzi sobie niedojrzały układ nerwowy i kształtująca się dopiero tożsamość. Trudności, z którymi zgłaszają się do psychologa rodzice dzieci wczesnoszkolnych, wynikają w dużej mierze z niekorzystnych rozwiązań edukacyjnych, postępującej cyfryzacji codziennego życia, wszechobecnej wielozadaniowości i narażenia na nadmierną ilość bodźców. Zmiany te wydają się być nieuniknione. Trochę tak, jakbyśmy stali przed poważnym skokiem ewolucyjnym, a przetrwać mieli tylko ci, którzy się przystosują. Dzieci nie są w stanie same poradzić sobie z tym zadaniem. Potrzebują przytomnych, dostępnych fizycznie i emocjonalnie dorosłych, którzy będą je raczej chronić i wzmacniać, niż mobilizować i trenować. Grupa rozwoju osobistego dla rodziców to miejsce na refleksję, spojrzenie na swoje dziecko takie, jakie ono jest, z trudnościami, których realnie doświadcza. To czas, by zastanowić się, w jakim świecie i w jakich realiach chcemy, żeby wzrastały nasze dzieci. Wytyczne American Pediatric Society dla leczenia zaburzeń psychicznych dzieci i młodzieży, takich jak: ADHD, czy zaburzenia emocjonalne i lękowe, jako niezbędny warunek trafnej diagnozy i skutecznej terapii kładą nacisk na aktywny udział rodziców. Formy angażowania rodziców obejmują psychoedukację, wsparcie, terapię własną jako współtowarzyszącą terapii dziecka. Ograniczenie oddziaływań terapeutycznych do gabinetu psychologicznego, nie może przynieść znaczących i trwałych zmian w funkcjonowaniu dziecka. W myśl zasady, że rodzic jest najlepszym terapeutą swojego dziecka, niezbędne jest zaangażowanie opiekunów w działania terapeutyczne poza gabinetem – w domu i niejednokrotnie w przedszkolu czy szkole. Badania nad środowiskowymi czynnikami ryzyka wielu trudności psychicznych dzieci odnoszą się do relacji rodzice – dzieci oraz występowania podobnych trudności u rodziców.

Bez rodziców to się nie uda!

Anna Wąsik

 

„Dużo dała mi wiedza na temat rozwoju układu nerwowego u dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Rozumiem teraz różne reakcje mojego dziecka i nie traktuję ich jak atak na siebie. Wiem, co zrobić, żeby porozumieć się z dzieckiem w tych trudnych chwilach. Wiem też, czego mogę od niego oczekiwać.”

„Zupełnie zapomniałam, że moje dziecko jest seksualne od urodzenia i dotyk, sposób w jaki je traktuję, jak pokazuję swoje granice fizyczne i psychiczne w codziennych sytuacjach – to wszystko kształtuje jego osobowość, szacunek do siebie i innych.”

„To ulga wiedzieć, że NIE mojego dziecka nie jest atakiem na mnie, na moje kompetencje rodzicielskie i właściwie niewiele ma ze mną wspólnego. Nie muszę się przed nim bronić, nie muszę odzyskiwać straconej pozycji. Wiem, że w ten sposób moje dziecko mówi i doświadcza tego, że nie jest mną. Nie myśli, jak ja, nie czuje, jak ja. Dzieci wychowujemy dla świata, nie dla siebie.”

„Przypomniałam sobie, jak ja byłam dzieckiem. Moi rodzice nie mieli ze mną łatwo. Mam dobre życie, dobre relacje z rodzicami teraz. Ta świadomość daje mi spokój. Kiedy przypominam sobie siebie z tego okresu, łatwiej mi rozumieć moje dziecko.”

„Jestem wystarczająco dobrą mamą , a moje dziecko jest wystarczająco dobrym dzieckiem.”

„Nie pomogę mojemu dziecku pozostawać spokojnym i radzić sobie z trudnościami, jeśli ja nie będę tego umieć.”

„Jak to dobrze jest czasem odpuścić, być niekonsekwentnym, nie realizować planu wychowawczego. Tylko zobaczyć jakie jest nasze dziecko i po prostu za nim podążać. Wiele rzeczy staje się prostsze.”

Posted by Anna Wąsik in Bez kategorii, 0 comments

Kara, czy konsekwencja.

W rozmowach z rodzicami dzieci małych i dużych jak bumerang powraca temat kar. Coraz częściej słyszę na szczęście – CZY KARAĆ a pytanie o to JAK KARAĆ pojawia się coraz rzadziej. Rodzice mają wątpliwość w skuteczność tego narzędzia, bo widzą, że efekty są chwilowe lub żadne.

Dlaczego kary nie działają:

  • Kara koncentruje uwagę dziecka na strachu przed nią a nie na konsekwencjach zachowania. To czego dziecko będzie chciało w przyszłości uniknąć, to kara, a nie niepożądane zachowanie. A tam, gdzie u podłoża działania jest strach, blisko już do przemocy.
  • Kara uruchamia mechanizmy przemocowe – dziecko uczy się, że można wykorzystać przewagę (siły, wieku, zależności), żeby wymusić zachowanie.
  • Kara wypruwa z empatii – zarówno dziecko, jak i rodzica. Koncentrując się na karze dziecko nie myśli o naturalnych konsekwencjach (np. o tym, że bratu jest przykro z powodu zniszczonej zabawki). Rodzic z kolei, żeby móc zastosować karę musi wyzbyć się umiejętności współodczuwania z dzieckiem, stanąć po przeciwnej stronie i zapomnieć o potrzebie dziecka, która prowadziła do niepożądanego zachowania.
  • Za każdym zachowaniem, nawet tym niepożądanym, stoi potrzeba. Poprzez karanie dziecko uczy się, że dbanie o własne potrzeby nie jest dobre.
  • Karanie wprawia w ruch mechanizm, który bardzo trudno zatrzymać. Dziecięcy mózg szybko uczy się ignorować niedogodność związaną z karą i żeby kara działała musi być coraz bardziej dotkliwa. W ten sposób rodzic wpada do dołka, który sam wykopał.
  • Kara nie uczy odpowiedzialności – danie dziecku kary kończy proces uczenia i stawia odpowiedzialność na zewnątrz dziecka, po stronie rodzica. Dziecko nie czuje, że ma jeszcze coś do zrobienia, np. przeprosić, naprawić szkodę, przytulić.
  • Kara koncentruje doświadczenie dziecka wokół nieprzyjemnych emocji – strachu i złości i pozostawia z nimi dziecko samo. Każda sytuacja trudna, konfliktowa będzie mu się kojarzyła z tymi emocjami i samotnością. Nie będzie miało doświadczenia pozytywnego rozwiązania konfliktu, który zbliża, daje poczucie ulgi, siły i rozwija relację.

No to może konsekwencja?

Jak wymagać od dziecka? Jak wyciągać konsekwencje z niepożądanych zachowań? Jakim argumentem powstrzymać dziecko przed takim zachowaniem?

Często pod tymi pytaniami kryje się niewyrażona wprost potrzeba kontrolowania dziecka i wymuszania odpowiedniego zachowania. W sytuacji, gdy dziecko jest inteligentne i dość uparte sprawa jest trudna i mocno frustrująca dla rodziców. Często słyszę „Na niego nic nie działa”, „Jej na niczym nie zależy”. Zaczynamy wtedy szukać sposobu na dziecko – jak je podjeść, oszukać, żeby wyszło na nasze. Pojawia się silna potrzeba zapanowania nad dzieckiem. „Nie mogę teraz odpuścić, bo już zawsze będzie wymuszać”. Postawa rodzica – konfrontująca, opozycyjna, u dziecka automatycznie wymusza podobną reakcję – bunt, opozycję, sprzeciw. I jest to zdrowa, naturalna reakcja. Dziecko próbuje się „nie dać”, walczy o swoją potrzebę i autonomię. Chyba, że się boi – wtedy najczęściej się podporządkowuje, rzadziej przechodzi do aktywnej, niekontrolowanej agresji.

Zamiast skupiać się na konsekwencjach, popatrzmy na potrzeby dziecka. To wymaga chwili zatrzymania, czasu bez reakcji, za to w pełnym kontakcie z dzieckiem – co się z nim dzieje, jakie emocje przeżywa, jakie potrzeby wyraża przez swoje zachowanie. Dla kochającego, uważnego rodzica (a przecież wszyscy tacy jesteśmy) adekwatna reakcja nie będzie wtedy problemem. Czasem dziecko będzie szukało uwagi, bliskości i trzeba mu ją dać zamiast zastanawiać się nad wychowawczymi konsekwencjami. Czasem będzie wyrażać swoją złość i frustrację, sygnalizować, że naruszone zostały jego granice – wtedy trzeba wspólnie przyjrzeć się tym emocjom i dać im miejsce. Będzie i tak, że zachowanie dziecka będzie wyrażać jego potrzeby fizyczne – złe samopoczucie, zmęczenie i tymi potrzebami trzeba się zająć. Może się też zdarzyć, że dziecko będzie sprawdzać, gdzie są jego granice – wtedy trzeba mu je łagodnie i z miłością pokazać, nie odpowiadając na zachętę do konfrontacji.

A kiedy jest już spokojnie i bezpiecznie to można porozmawiać. Jeśli jesteśmy przekonani, że mamy sprytne dziecko, które dobrze wie, co działa na rodzica i jak go zdenerwować (często to właśnie słyszę od rodziców), to mamy też świetnego partnera do rozmowy. Dzieci lubią rozmawiać o sobie, szczególnie wtedy, gdy dorosły traktuje dziecko poważnie, jest na nim skupiony i w sposób nieinwazyjny pomaga mu rozumieć swoje reakcje. Dzieci lubią też umawiać się i mają silne poczucie sprawiedliwości.

Zapomnijmy o konsekwencjach!

Anna Wąsik

Posted by Anna Wąsik in Bez kategorii, 0 comments