Historia nr 1.
„Ciągle wpada w kłopoty – albo wdaje się w bójki, albo znajduje się tam, gdzie nie powinien być, zdarza się, że przywłaszcza sobie nie swoje przedmioty. A do tego wszystkiego kłamie. Mówi, że to nie on, że nie wie, jak to się znalazło w jego plecaku, nie pamięta. Dla nauczycieli jest utrapieniem, a rodzice rówieśników nie pozwalają mu bawić się ze swoimi dziećmi, bo zawsze wychodzi z tego jakaś afera. Nie wiem dlaczego się tak zachowuje. Ma wszystko, spędzamy z nim dużo czasu, ma kochającą, dbającą rodzinę. Tak jakby prowokował różne sytuacje i nie wytrzymywał atmosfery szczęścia i spokoju”
To historia jakich wiele w gabinecie. Najczęściej dziecko z tego typu problemami trafia do psychiatry i otrzymuje diagnozę. Najpopularniejsze to ADHD, ODD – zespół zaburzeń opozycyjno – buntowniczych albo CD – zespół zaburzeń zachowania.
A to inna historia, nr 2.
„Nie słucha. Mówię po tysiąc razy i nic. Patrzy na mnie pustymi, bezmyślnymi oczami, albo marzy o niebieskich migdałkach. Dopiero na krzyk reaguje. W szkole też. Nie słucha, nic nie wynosi z lekcji. Jakby jej tam w ogóle nie było. Jak pytam, co w szkole, co było na obiad, to mówi, że nie pamięta. Jak śpiąca królewna. Czasami tak siedzi i się nie rusza. Dzieci nie chcą się z nią bawić, bo mówią, że jest dziwna. Mało mówi, a jak coś powie, to nie wiadomo, do czego to przyczepić. Zastanawiam się, czy nie jest przypadkiem upośledzona, albo może ma coś z mózgiem.”
Prawdopodobna diagnoza, po wykluczeniu niepełnosprawności intelektualnej i diagnozie neurologicznej: całościowe zaburzenia rozwoju, zaburzenia lękowe, mutyzm wybiórczy.
I jeszcze taka historia nr 3.
„Tylko by się bawiła. Wymyśla różne historie i sama już nie potrafi odróżnić, które się zdarzyły, a które nie. Ma wymyślonych przyjaciół. Lubi się przebierać. Każe do siebie mówić różnymi imionami. Czasem mówi, jak mała dziewczynka, a czasem jak mała – dorosła. Gdzie z nią nie wyjdę, tam wszyscy się na nas patrzą, bo zachowuje się dziwacznie. Nie lubi się bawić z innymi dziećmi, zawsze gdzieś z boku, w swoim świecie. Nawet w czasie nauki musi się bawić, wymyślać różne historie. Potem to wszystko tyle trwa. Bardzo mało płacze, jakby nic jej nie ruszało. Po trudnym zdarzeniu, bardzo szybko jest wesoła i wraca do zabawy. Jakby nic się nie stało. Ale jak już się rozpłacze, to nie może się uspokoić. Histeria na całego. Jest już za duża na takie zachowania.”
Diagnoza: całościowe zaburzenia rozwoju, schizofrenia dziecięca.
Każda z tych diagnoz ma swoje konsekwencje medyczne, terapeutyczne i społeczne. Każda z nich ma rokowania i prawdopodobny scenariusz rozwojowy. Każda z tych diagnoz może okazać się nietrafna, jeśli skupimy się na objawach i nie zbadamy dokładnie historii życia dziecka.
Historia nr 1 to opowieść o chłopcu w rodzinie zastępczej. Trafił do niej rok temu. Wcześniej wychowywany był w wielodzietnej rodzinie z problemem alkoholowym i przemocą. Dzieci niejednokrotnie zostawały same w domu, chociaż wszystkie były w wieku wczesno szkolnym i przedszkolnym. Często bywały głodne, zdarzało się, że w domu nie było ogrzewania w zimie. Rodzice albo byli fizycznie nieobecni, albo pod wpływem alkoholu.
Historia nr 2 opowiada o losach dziewczynki, która w wieku 2 lat zachorowała i przeszła poważną operację ratującą życie. Przez okres 1 roku nieustająco przebywała w szpitalu. Rodzice, ze względu na młodsze rodzeństwo i pracę, nie mogli być z nią cały czas. Przez kolejne kilka lat była jeszcze pod kontrolą specjalistów i okresowo przebywała na oddziale.
Historia nr 3 to przypadek molestowania seksualnego przez dziadka w okresie wczesnego dzieciństwa. Rodzice do dnia dzisiejszego nie wiedzą, co się działo.
Czy znając tylko zarys historii nr 1, 2 i 3 występujące objawy budzą zdziwienie? I czy rzeczywiście są przejawami zaburzeń psychicznych?
Chłopiec z historii nr 1 zrobi wszystko, by uprawomocnić swoje istnienie, zaznaczyć swoją obecność w świecie. Dziewczynka z historii nr 2 podejmuje rozpaczliwe próby ochrony siebie przed cierpieniem, przerażeniem, bólem i osamotnieniem poprzez zastyganie i nieczucie. Dziewczynka z historii nr 3 w świecie fantazji chroni siebie przed bolesną świadomością, że dorośli krzywdzą i nie zapewniają podstawowego bezpieczeństwa. Nie ma na kogo liczyć.
Zaburzenia dysocjacyjne, bo o nich jest tutaj mowa, to utrata świadomej kontroli nad niektórymi uczuciami, myślami i zachowaniami. To wszelkie względnie trwałe zaburzenia czy deficyty w zakresie integracji funkcji somatycznych, motorycznych, percepcji, emocji, pamięci, świadomości oraz tożsamości, jakie występują u dzieci w następstwie doświadczeń traumatycznych. Dysocjacja w swojej genezie ma znaczenie ochronne – pozwala przetrwać w sytuacji dużego zagrożenia dla bezpieczeństwa fizycznego, emocjonalnego i wewnętrznej integralności. Ma też znaczenie rozwojowe, ponieważ delikatna i nie w pełni rozwinięta psychika dziecka może nie radzić sobie z ilością bodźców i zdarzeń, których doświadcza. Jednym słowem, występuje także u dzieci w pewnym wieku i nie stanowi zaburzenia. Jeśli jednak dysocjacja utrzymuje się w czasie i znacząco wpływa na funkcjonowanie dziecka, powodując jego dezorganizację, prowadzi do poważnych zaburzeń w sferze psychicznej. Staje się utrwalonym, nieadaptacyjnym wzorcem reakcji organizmu na subiektywnie spostrzegane zagrożenie i ma niewielkie powiązanie z aktualnie doświadczaną sytuacją. Reakcje, które w przeszłości pełniły funkcję ochronną i umożliwiały przetrwanie, nie są adekwatne i potrzebne w czasie teraźniejszym. Uaktywnienie dysocjacji mogą powodować sytuacje, bodźce, które w jakiś sposób powiązane są z pierwotnym, traumatycznym doświadczeniem. Bodźce te nazywamy triggerami. Ich pojawienie się ma znaczenie subiektywne, nadawane przez dziecko w związku z jego historią i powoduje aktywowanie reakcji identycznej, jak w sytuacji z przeszłości. Najczęściej przerażenia, bólu, strachu. Dziecko broni się przed tymi doświadczeniami wszystkimi dostępnymi strategiami: dysregulacją zachowania, amnezją, zastygnięciem, porażeniem ruchowym, fantazjowaniem, kłamaniem. Co istotne, samo nie rozumie swojej reakcji, nie ma świadomości tego, co na nie oddziałuje i nie potrafi tego przerwać. W skrajnych przypadkach, dziecko może wewnątrz swojej psychiki stworzyć alternatywną osobowość, tożsamość, która świetnie radzi sobie z zagrożeniem, albo w ogóle go nie doświadcza. Obserwatorzy z zewnątrz doświadczają tego zaburzenia, jakby dziecko stawało się nagle kimś innym, przechodziło płynnie z jednego stylu reagowania w odmienny.
Zaburzenia dysocjacyjne mogą powstać na bazie traumatycznych doświadczeń, które dla większości ludzi kojarzą się z nieszczęściem, trudem i bólem. Mogą się jednak rozwinąć także u dzieci, które z jakiegoś powodu nie mogą stworzyć bezpiecznej, trwałej więzi ze swoimi rodzicami, opiekunami w dzieciństwie. Nieprawidłowa opieka nad dzieckiem, zaniedbanie potrzeb fizycznych, bytowych i emocjonalnych, może być źródłem zaburzeń. Nie zawsze jest to celowe, zawinione działanie dorosłych. Zdarza się, że sytuacja życiowa rodziny na to nie pozwala. Tak może być w przypadku poważnej choroby jednego z członków rodziny albo samego dziecka, samotnego rodzicielstwa, śmierci i żałoby, a także zaburzeń psychicznych dorosłych.
Psychoterapia dzieci z zaburzeniami dysocjacyjnymi jest procesem wieloetapowym i wieloletnim. Wymaga szczegółowego etapu diagnostycznego, obejmującego wykluczenie innych zaburzeń, przede wszystkim związanych z nieprawidłowościami w zakresie rozwoju układu nerwowego, integracji sensorycznej, chorób genetycznych. W rozpoznaniu różnicowym kluczowy jest wywiad i poznanie historii dziecka. Wymaga to bliskiej i życzliwej współpracy z rodzicami lub opiekunami. Rodzice są nie tylko źródłem informacji ale przede wszystkim sojusznikami zmiany terapeutycznej, a często jej narzędziami.
Anna Wąsik