Rodzice, dzieci szkolnych, których spotykam w gabinecie mają wspólne marzenie – nie zajmować się szkołą: nie dopytywać o zadania, nie sprawdzać zeszytów, nie siedzieć do nocy nad matematyką, nie biegać z zapomnianym w domu ważnym projektem do szkoły, nie sprawdzać dziennika elektronicznego w niedzielę wieczorem, nie słyszeć „proszę porozmawiać z dzieckiem” i „bo pani nie powiedziała”, „bo mi nie przypomniałeś”, itd., itd., Jednocześnie ci sami rodzice zgłaszają, że ich dzieci są nieszczęśliwe, źle śpią, sprawiają wrażenie ciągle zmęczonych i rozdrażnionych, porzuciły swoje wcześniejsze zainteresowania. Cały dom choruje wraz z dzieckiem. Dbając o komfort i szczęście naszego dziecka, jednocześnie pozbawiamy go samosterowności, poczucia wewnętrznej kontroli i odpowiedzialności za samego siebie. Badania pokazują, że dzieci wychowane przez dyrektywnych rodziców mają duży kłopot z samodzielnym rozwiązywaniem zadań i problemów – szybko się poddają napotykając na trudność, nie szukają sposobów rozwiązania problemu, pozostają bierne, bezradne i w poczuciu beznadziejności. Całkiem inteligentne i sprytne dzieci, w obliczu trudności funkcjonują w pustce poznawczej – zawodzi ich pamięć, procesy uwagi i umiejętność planowania. Nierzadko dochodzi do tego lęk, który rośnie do rozmiarów paniki i w efekcie pojawia się utrata kontroli nad zachowaniem. Dziecko, które spędziło w domu długie godziny na nauce i opanowało materiał, oddaje na sprawdzianie pustą kartkę. Trudno się dziwić, że odmawia nauki w domu, skoro, w jego poczuciu nie przynosi ona żadnego efektu. Trudno się dziwić, że traci zaufanie do siebie i ma niską samoocenę. Postawa dziecka wzmacnia z kolei u rodzica działania zaradcze i kontrolę, po to, by wybawić dziecko z kłopotu. I tak toczy się błędne koło. Z drugiej strony, dzieci, które uczone są samodzielności i zaangażowania w zadanie, potrafią przy nim wytrwać nawet, gdy jest ono trudne, stają się coraz mniej zależne od wskazówek dotyczących umiejętności skupienia, uczenia się, planowania działań i swojego życia. W tekście poniżej kilka wskazówek, jak wyjść z tego błędnego koła:
- Zdefiniuj twoją perspektywę czasową – krótkoterminowa, czy długoterminowa?
Czy zależy ci na tym, żeby twoje dziecko poczuło się lepiej teraz dzięki twojej pomocy, czy dopuszczasz, żeby teraz poczuło naturalne konsekwencje swoich błędów i trochę pocierpiało ale za to budowało swoje kompetencje na przyszłość?
- Pozwól mu tego doświadczyć i robić po swojemu.
Dzieci potrafią dużo więcej niż nam się wydaje, chociaż wiele rzeczy robią inaczej niż my. Zaufaj kompetencji swojego dziecka i zaakceptuj jego odmienność.
- Doceniaj wysiłek a nie wyniki – szczególnie na początku.
- Kibicuj jak dziadkowie, nie jak rodzice.
Dziadkowie wspierają wnuki bez ukrytych motywów i planów.
- Nauczyciel jest twoim partnerem a nie przeciwnikiem – także w stawianiu wyzwań dziecku i docenianiu jego możliwości.
– wstrzymaj się jeden dzień przed kontaktem z nauczycielem w sytuacji nagłej potrzeby albo kryzysu
– informuj wychowawcę o ważnych wydarzeniach rodzinnych, które mogą wpływać na dziecko
– daj dziecku głos w rozwiązywaniu trudnych sytuacji, nie wyręczaj go w trudnych rozmowach z nauczycielem.
Pozwólmy naszym dzieciom doświadczać porażek!
Anna Wąsik