superwizja

Błogosławieństwo superwizji.

Psychoterapeuta, po ukończeniu całościowego, kilkuletniego szkolenia w obszarze psychoterapii jest zobowiązany do stałego rozwoju i nieustannej nauki. Rozwój ten obejmuje zarówno obszar zawodowy – związany z podnoszeniem kompetencji, nabywaniem nowych umiejętności i uaktualnianiem swojej wiedzy, jak i obszar osobisty. Szczególną formą rozwoju w obu tych aspektach jest regularna superwizja.

I jest ona wielkim błogosławieństwem, zarówno dla samego psychoterapeuty, jak i jego pacjentów.

Często słyszę w gabinecie pytanie „Jak pani sobie radzi z tymi wszystkimi historiami, które pacjenci przynoszą?”, „Gdzie pani mieści ten ogrom problemów i nieszczęścia?” Jest to oczywiście przede wszystkim pytanie pacjenta o to, czy jest dla mnie ważny i wyjątkowy w ogromie tych różnych spraw. Jest to też pytanie o moją siłę i kompetencje. Pytania niezwykle istotne dla każdej, pojedynczej osoby, z którą się spotykam. Gwarancją tego, że pacjent jest dla mnie ważny i wyjątkowy, że będę w stanie zobaczyć go w pełni, z uważnością, siłą i kompetencją, jest właśnie superwizja.

Superwizja odbywa się przynajmniej raz w miesiącu. Może mieć formę indywidualną, polegającą na indywidualnym spotkaniu psychoterapeuty z superwizorem oraz formę grupową, gdzie grupa psychoterapeutów pracuje wspólnie. Superwizor jest z wykształcenia psychoterapeutą z wieloletnim doświadczeniem, który ukończył dodatkowo szkolenie superwizorskie i posiada certyfikat w tym obszarze.

Psychoterapia jest formą leczenia, ma charakter terapeutyczny. Jej zadaniem jest zmiana dotychczasowych wzorców funkcjonowania, które są nieadaptacyjne i nie służą człowiekowi, ograniczając rozwój i powodując cierpienie. W takim rozumieniu są to wzorce patologiczne. Rolą psychoterapeuty jest diagnoza tych wzorców, ich uwidocznienie i wsparcie w kierunku zmiany. Żeby było to możliwe, psychoterapeuta musi zbliżyć się do pacjenta. Podejść na tyle blisko, by doświadczyć jego trudności, cierpienia, patologii. Doświadczenie to musi być realne dla pacjenta – tak, żeby był przekonany, że terapeuta go rozumie, współodczuwa i jest z nim w jego cierpieniu. Z drugiej strony psychoterapeuta musi stać twardo dwiema nogami na ziemi i nie dać się wciągnąć w patologię pacjenta, jak w czarną dziurę. Wymaga to dystansu i przytomności. Superwizja pozwala utrzymać ten dobry, terapeutyczny balans.

 

Zdarza się, że psychoterapeuta izoluje się od pacjenta, nie czuje go, nie do końca rozumie – wtedy trudno jest zbudować sojusz. Bywa też odwrotnie, gdy terapeuta zapada się razem z pacjentem w jego świat i nie potrafi wskazać drogi w kierunku zdrowienia – wtedy zazwyczaj terapia nie idzie do przodu. Przyczyny trudności po stronie psychoterapeuty są różne. Czasami wynika to z małego doświadczenia. Uprawianie psychoterapii jest jak chodzenie po linie – wymaga dobrego balansu i trzeba się go nauczyć. Bardzo często brak dobrego dystansu do pacjenta wynika z człowieczeństwa terapeuty i jego bardzo ludzkich doświadczeń. Psychoterapeuta ma mamę i tatę, jak każdy człowiek. Był kiedyś dzieckiem, uczniem, nastolatkiem. Doświadcza stresów, skrajnych emocji, czasem traum. To, co jest wspólne dla wszystkich psychoterapeutów to fakt, że wszyscy oni są ludźmi i „nic co ludzkie nie jest im obce”. Zdarza się, że historia pacjenta, którą wnosi na terapii, podobna jest do historii psychoterapeuty, coś mu przypomina z jego osobistego doświadczenia. Wtedy w terapeucie odzywają się jego własne skojarzenia, połączenia i może uruchomić się jego własna „muzyka grozy”. Istnieje ryzyko, że terapeuta się zdystansuje i zamrozi, unikając przeżywania własnych trudnych emocji. Może być też tak, że w zaślepieniu będzie realizował własny, a nie pacjenta cel terapeutyczny. Dzięki superwizji możliwy będzie powrót do roli psychoterapeuty, odnalezienie dobrego balansu między dystansem a zbliżeniem i ponowne służenie pacjentowi na drodze do zdrowienia. Doświadczonemu i dobrze wykształconemu psychoterapeucie najczęściej wystarczy takie „naprostowanie”. Staje się wtedy bardziej świadomy i uważny na własne procesy w terapii. Zdarza się jednak i tak, że wskazania posuperwizyjne są początkiem własnej terapii dla psychoterapeuty. To dopiero jest błogosławieństwo – dla psychoterapeuty i dla jego pacjentów!

Posted by Anna Wąsik in Bez kategorii, 0 comments